Bałtyk, Mielno, plaża... Słychać krzyki dochodzące z morza. To nastoletnia dziewczynka, która pływała obok falochronu, zaczęła tonąć.
- Wciągnęło ją między belki, krzyczała, ratownicy byli za daleko, ludzie stali przestraszeni, ale każdy się bał tam płynąć. Mężczyzna rzucił się na ratunek. Długo walczył, bo dziecko już zniknęło pod wodą! Wszyscy patrzyliśmy przerażeni, jak nurkował, żeby wydostać jej zablokowane gdzieś nogi. Wyciągnął na brzeg dziewczynkę!!! 13-letnią. Uratował jej życie! Sam był cały poraniony, zakrwawiony - opisuje pani Małgorzata.
Kim jest tajemniczy bohater? To mąż Katarzyny Skrzyneckiej. Mistrz fitnessu nie widzi niczego nadzwyczajnego w tym, że uratował ludzkie życie.
- Weszła do wody z ojcem. Kąpali się przy falochronie. Nie wolno kąpać się przy falochronie, to szalenie niebezpieczne. Przy falochronie dno jest wypłukane... Niestety, tu pokutuje brak edukacji Polaków. Noga dziewczynki utknęła między palami, nie mogła się wydostać. Musiałem zaprzeć się o pale, żeby wyjąć jej nogę, a pale są jak żyletki, bo porośnięte ostrymi małżami - mówi pan Marcin i skromnie dodaje: - Ja tylko zacząłem akcję, potem przybiegli ratownicy.
A gdy pytamy, czy żona jest z niego dumna, odpowiada: - Wie, że takie zachowanie dla mnie jest naturalne.
Aktorka o całym zdarzeniu dowiedziała się od przyjaciół, którzy byli wtedy z mężem na spacerze.
- Mąż rzeczywiście wrócił mocno pokaleczony, nie chciał wiele opowiadać. Kiedyś pracował jako ratownik i niejednokrotnie ratował życie ludzkie. Stwierdził, że dla niego to rzecz naturalna. Dziewczynka miała dużo szczęścia, że Marcin był na plaży - dodaje z dumą Kasia.