Marcin Prokop to prezenter "Dzień dobry TVN", który od lat cieszy się wśród widzów ogromną popularnością. Mężczyzna tworzy zgrany duet z Dorotą Wellman. Oprócz tego telewidzowie mogli zobaczyć go w roli prowadzącego "Mam talent!", w którym pojawiał się u boku Szymona Hołowni i Michała Kempy.
W ostatniej rozmowie z Karoliną Kalatzi z "DDTVN" Prokop powiedział, że chce przeżyć swoje życie dobrze się bawiąc. Jego zdaniem warto mieć dystans do siebie i świata. Dziennikarz dodał, że gdyby realizował napisany przez kogoś scenariusz, szybko by się wypalił. Na szczęście na planie może wprowadzać w życie własne pomysły i ma z tego ogromną frajdę. Prokop przyznał jednak, że w czasie nagrań do "Mam talent!" przeżył kilka momentów grozy. Jednym z nich postanowił podzielić się z widzami. Jak wspomina, operator kamery ostrzegł go w ostatniej chwili! Gdyby nie jego czujność, Prokop mógł stracić zdrowie, a nawet życie…
- Historia, która prawie zakończyła się moim zejściem, to jazda odkrytym, piętrowym autobusem po ulicach Poznania. Operator w ostatniej chwili krzyknął do mnie: "Uwaga!". Zrobiłem unik i w tym momencie poczułem, że w miejscu, gdzie była moja głowa, świsnął mi pylon sygnalizacji świetlnej. Gdybym się nie uchylił, to pewnie dostałbym nim w głowę od tyłu i może byśmy dzisiaj nie rozmawiali, a może karmiłabyś mnie rurką w szpitalu - powiedział.
Prokop przytoczył również historię lotu balonem, podczas którego on i Szymon Hołownia musieli awaryjnie wylądować na polu. Wszystko przez gwałtowną burzę. Na szczęście mężczyźni wyszli z tej sytuacji w jednym kawałku.