Widzów programu "Top model" od razu uspokajamy: druga edycja show jest niezagrożona, do zdarzenia doszło bowiem kilka miesięcy temu.
- Zacząłem nowy rok w Singapurze, później byłem w Sydney, a następnie poleciałem do Bangkoku. Co trzy dni zmieniałem kontynent. Po trzech miesiącach takiego latania wylądowałem w Paryżu w szpitalu z powodu wycieńczenia organizmu. A następnego dnia musiałem być na sesji. Pracowałem więc po zastrzykach z adrenaliny - opowiedział Tyszka "Faktowi". - Na tym niestety polega ta praca. Show Must Go On. To są byt duże pieniądze, żeby coś przekładać - dodał.
Na szczęście, Tyszka został zaangażowany do "Top model". Pobyt i praca w Polsce to dla niego odpoczynek po intensywnym życiu wśród gwiazd świata mody. - Kręcąc "Top Model" muszę być 6 tygodni z rzędu w Polsce. I to jest megarelaks. Mogę spać w swoim łóżku, mieszkać w swoim mieszkaniu i spotykać się z przyjaciółmi. Wystarczy, że wróciłem do Polski i od razu czuje się lepiej. Mam już dość życia na walizkach - stwierdził Tyszka.