Marek Niedźwiecki koniec roku spędzał z dala od śniegu i mrozu. Wybrał się do swoich znajomych w Australii. Miejscem docelowym jego podróży było Hobart na Tasmanii.
Gdy tylko tam przyleciał, od razu zaczął zwiedzanie. Delektował się też lokalnymi przysmakami. W święta na tradycyjnego karpia nie mógł liczyć, ale innych ryb i owoców morza mógł smakować do woli. I nie tylko ich. Wśród przysmaków nie zabrakło truskawek, które w Australii w tej chwili kosztują aż 10 dolarów za kilogram. No, ale to rajskie niemal miejsce nie okazało się takie całkiem szczęśliwe.
"16 stopni. Co to za lato? Drapie w gardle, znaczy chyba mnie przeziębiło. Będę walczył, bo to wakacje, a kto by w wakacje chciał chorować? Nie ja!" - napisał na swoim blogu Niedźwiecki i... dzień później niestety jednak choroba go dopadła.
Na szczęście tuż przed Nowym Rokiem pogoda się poprawiła i pan Marek mógł dalej realizować swoje podróżnicze pasje.