Marek Siudym nie miał prostego życia. Aktor ma na swoim koncie trzy rozwody, a w dodatku uważa, że był nie najlepszym ojcem. Teraz życie gwiazdy "Barw szczęścia" ponownie wywróciło się do góry nogami. Aktor wyznał, że niedawno pochował swojego ukochanego wnuka, którym zajmował się przez wiele lat.
- Niestety, Adaś nie żyje. Miał w sobie radykalny bunt. Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze. Zaraziłem go pasją do koni, pracował. Miał 21 lat. Choć minęło ponad pół roku od jego śmierci, trudno mi się z tej tragedii otrząsnąć, byłem z nim blisko. W tych trudnych chwilach bardzo mnie wspierał mój syn Tadeusz - powiedział Marek Siudym w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia".Chłopak latami mieszkał z aktorem. W książce Soni Ross "Tata" Siudym zdradził, że jego córka nie potrafiła poradzić sobie z macierzyństwem i zostawiła mu na wychowanie Adama. Wnuk wychowywał się więc razem z synem aktora Tadeuszem (19 l.).
W internecie pojawiło się wiele komentarzy dotyczących śmierci młodego mężczyzny. Niektóre z nich sugerują, że Adam popełnił samobójstwo. Aktor nie chce tego komentować. Dziś żałuje, że w ogóle o tym powiedział.
- Przepraszam, ale na ten temat zostało już za dużo powiedziane, nawet to, czego bym nie chciał. Powiedziałem jedno zdanie, o którym zrobiło się bardzo głośno. Proszę mi wybaczyć, ale nie będę o tym rozmawiał - powiedział w rozmowie z nami. Aktor swoją tragedią jak dotąd z nikim się nie dzielił. Nawet z serdeczną przyjaciółką Grażyną Wolszczak (59 l.). - Nic o tym nie wiedziałam. To smutna informacja - powiedziała.