Marek Siudym na chwilę milknie, gdy pytamy go o Anię. Jakby nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
- Cudna, wspaniała osoba - po dłuższej chwili odzyskuje głos. - Ona zawsze wnosiła coś radosnego, rozładowywała atmosferę. Nie sposób było się złościć na inne rzeczy, denerwować czymś, jak ona była obok. Sam promyk. - To było samo słoneczko, cały czas żartowała, cały czas była uśmiechnięta - wspomina.
Aktor spotkał się z Anią Przybylską na planie komedii "Rób swoje, ryzyko jest twoje".
- Tam grała moją córkę. I potem kiedykolwiek się widzieliśmy, to krzyczała do mnie: "Cześć, tatuś" i przytulała się do mnie - na to wspomnienie pan Marek aż się uśmiecha.
Po chwili jednak znów smutnieje. Aktor nie ukrywa, że aktorka przewidywała bitwę z przebiegłą i nieprzewidywalną chorobą.
- Trudno uwierzyć, że jej już nie ma. Ale ona już wiele lat wcześniej obawiała się raka. Taką chorobę miała wcześniej w rodzinie - w linii żeńskiej - opowiada Siudym. - Ale Ania nie dała po sobie poznać tego lęku, żyła jak normalna osoba, którą była całe swoje życie. I to było fajne życie - zdradza Siudym.
Ania Przybylska zmarła 5 października ubiegłego roku. Przegrała walkę z rakiem trzustki. Osierociła trójkę dzieci: Oliwię (13 l.), Szymka (10 l.) i Jasia (4 l.).
W przyszłą niedzielę odbędzie się Światowy Dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej. W ramach święta organizowany jest w Gdańsku koncert dedykowany pamięci Anny Przybylskiej. Zebrane pieniądze wesprą hospicja.