Od lat Margaret, czyli Małgorzata Jamroży, to jedna z bardziej kontrowersyjnych gwiazd polskiego show-biznesu. Często pod jej adresem pojawiały się mało przychylne komentarze. W ostatnim czasie jednak zmieniła swój wizerunek, mocno też schudła. Nikt nie wiedział, że za maską imprezowej dziewczyny, kryje się kobieta, która od dzieciństwa zmaga się z wielką traumą. Dopiero teraz Margaret zdecydowała się wyznać, jaki horror przeszła jako mała dziewczynka.
Polecany artykuł:
Margaret została zgwałcona
W poniedziałek, 22 sierpnia, na portalu Wysokich Obcasów ukazał się obszerny fragment książki "Ciałaczki. Kobiety, które wcielają feminizm" Karoliny Sulej, w którym Margaret podzieliła się wstrząsającym wyznaniem na temat swojego dzieciństwa. Przyznaje tam, że w wieku 10 lat została zgwałcona:
Zostałam zgwałcona. Jako dziesięcioletnia dziewczynka.
Wtedy nie wiedziała, jak poradzić sobie z tym, co ją spotkało. Rodzice zapisali ją do psychiatry, który przepisał tylko leki. Ona sama uciekała przed cierpieniem w naukę i pracę. Nawet, gdy dostrzeżono w niej talent, nikomu nie powiedziała, co ją spotkało. Uznała, że managerowie, którzy się nią zajęli, to dar z niebios, bo kazali jej ciężko pracować. Jednak ból zżerał ją od środka. "Kiedy na rynku ukazywał się mój pierwszy singiel: "Thank you very much", byłam na lekach i miałam za sobą próbę samobójczą. A tu przychodzą panowie i mówią: zostaw to, robimy karierę. Jak mogłam odmówić? Wybrałam życie" - wyznała. Przechodziła istne piekło.
Jak czytamy w książce: "Przypomina sobie, jak podczas pewnych warsztatów muzycznych siedziała przy ognisku i słuchała historii jednej z uczestniczek o mierzeniu się z chorobą nowotworową. Wszyscy współczuli dziewczynie, powtarzali, że jest dzielna. A Gosia myślała tylko o tym, że wolałaby mieć nowotwór niż ten rodzaj raka, który ją toczył od środka. - To moje najczarniejsze wspomnienie. Zazdrościłam komuś, że ma raka. To mnie bardzo uderzyło. Po tym wydarzeniu po raz kolejny zaczęłam szukać pomocy specjalisty - mówi w książce. Jesienią 2019 r. depresja wróciła.
"Wiedziała, że to pora, aby o siebie zadbać. Zapisała się na terapię, powoli przepracowywała całe lata chowania się za pracą. Wstyd wynikający z przeżytych traum, wstyd z powodu tego, że znów sobie nie radzi", czytamy w książce.
Margaret wybaczyła oprawcy
Wybawieniem dla piosenkarki okazał się związek z Piotrem Kozieradzkim. To z nim wyjechała do amazońskiej dżungli, gdzie wzięli ślub. Później zamieszkali nad Bugiem, w domku holenderskim. To tutaj Margaret ma swoje miejsce na ziemi, blisko natury. Jest po terapii, dzięki której potrafiła też wybaczyć oprawcy, co dało jej ukojenie.
"Dopiero niedawno wybaczyła swojemu oprawcy i dopiero to pozwoliło jej odzyskać zdrowie. – My, Polacy, doświadczeni wojnami, kryzysami, nie mieliśmy momentu w historii, w którym mogliśmy się poukładać z traumami. A jak nie masz uleczonego bólu, zadajesz ból innym. To, że coś takiego mogło mi się przydarzyć, jest efektem patologicznych sytuacji, które narastały przez generacje", czytamy.