Maria Pakulnis w najnowszym wywiadzie z czasopismem "Pani" opowiedziała o początkach znajomości ze swoim mężem. Aktorka poznała Zaleskiego, gdy miała 25 lat, a wielki udział przy ich pierwszym spotkaniu miała Agnieszka Kotulanka.
- Jest rok 1981. Zadzwoniła do mnie Agnieszka Kotulanka, że jest jakieś spotkanie z reżyserem w mieszkaniu, będzie dużo ludzi. Mam nie siedzieć sama w domu, tylko przyjść. I tam poznałam Krzysztofa. Tego wieczoru fajnie nam się ze sobą rozmawiało, pewnie mi się bardzo przyglądał - wspomina aktorka.
Maria Pakulnis przyznaje, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zdawała sobie jednak sprawę, że wpadła w oko Krzysztofowi. Reżyser odprowadził ją do taksówki, przy której wymienili się numerami telefonów. Po pewnym czasie zadzwonił i zaprosił ją na randkę, na której - ku zdziwieniu Mariii - pojawił się z kolegą.
- Cały dzień chodziliśmy po Warszawie we trójkę, a na do widzenia Krzysztof podarował mi "Dzieła zebrane" Juliusza Słowackiego. I wyjechał na wakacje. Nie widzieliśmy się kilka miesięcy. A po urlopie spotkaliśmy się już w teatrze. On był reżyserem, ja dołączyłam do zespołu jako młoda aktorka - wspomina aktorka.
Z niezwykłą szczerością opowiedziała też, jakim człowiekiem był jej mąż. Stwierdziła, że na pewno nie był osobą, która często okazywała uczucia. Oboje mieli koszmarne dzieciństwo.
- Nie był wylewny. Żył swoim życiem. On miał swoje tajemnice, sprawy, do których nikogo nie dopuszczał. On miał cholernie trudną drogę w życiu, był w dzieciństwie poraniony i to nieudane małżeństwo... I wszystko takie dziwne było w jego życiu. Był szalenie zamkniętym człowiekiem, nie miał przyjaciela od serca. Miał ogromnie dużo pasji, one go wypełniały po brzegi. A co jest najśmieszniejsze – do dziś nie wiem, po co dwoje poranionych ludzi decyduje się być razem? Dlaczego los takich ludzi łączy ze sobą? - zastanawia się Pakulnis,
Polecany artykuł: