Od śmierci Krzysztofa Krawczyka minęło już ponad półtora roku. Artysta został pochowany na cmentarzu w Grotnikach nieopodal Łodzi. Niedawno media obiegła wieść o kradzieżach na jego grobie, a Andrzej Kosmala, były menedżer artysty, wystosował na Facebooku oświadczenie w imieniu Ewy Krawczyk (62 l.). Zgodnie z informacjami przekazanymi za pośrednictwem mediów społecznościowych z grobu Krzysztofa Krawczyka znikały prezenty od jego żony oraz fanów. "Myślałam, że z czasem pomalutku to przejdzie, ale wczoraj ukradli z grobu wszystko, co było możliwe" - opowiadała w rozmowie z nami Ewa Krawczyk. Wdowa po artyście wyznała, że zabierane są nie tylko misie, które przynosi na grób męża, ale nawet... kasztany!
W jednym z komentarzy pod postem o kradzieżach Andrzej Kosmala zasugerował, że winnymi mogą być "wysłannicy bandy wrogów Krzysztofa i Ewy z Łodzi", zarzucając, że związek ze sprawą mogą mieć wywiady, których udzielają Krzysztof Cwynar i Marian Lichtman. "To napędzają szmatławce i portale, i psychole typu Cwynar i Lichtman, zawistni na Krawczyka nawet po śmierci" - grzmiał Kosmala.
Reakcja Mariana Lichtmana
Portal cozatydzien.tvn.pl poprosił o komentarz wieloletniego znajomego Krzysztofa Krawczyka, Mariana Lichtmana, członka zespołu Trubadurzy. - To jest szokujące! Rozprawa się zbliża, więc chcą podreperować wizerunek. O pieniądzach nic nie mówią. Teraz będą krzyczeć: łapać złodzieja! Żerują na najniższych instynktach. Szukają współczucia u ludzi, żeby nie pomóc człowiekowi, który żyje na granicy ubóstwa - grzmiał Lichtman. - Oni nie śpią po nocach i myślą, co zrobić, żeby zaistnieć w mediach. Krzysztofa Krawczyka ludzie uwielbiali! Kto miałby go okraść w kulturze chrześcijańskiej? Cios poniżej pasa. Moralnie upadli nisko. A podsycanie opinii publicznej? To zwykłe wyrachowanie. Depczą po jego grobie!
Zdaniem Mariana Lichtmana doniesienia o kradzieżach na grobie Krzysztofa Krawczyka mają na celu sprawienie, by kwestia spadku po artyście została zepchnięta na drugi plan.
- Szukają atencji, żeby nikt nie zwracał uwagi na to, jak się bogacą na tej sprawie. Siostra Ewy Krawczyk nigdy nie pracowała, była bezrobotna, a nagle ma piękne mieszkanie? To wszystko za pieniądze Krzysztofa Krawczyka. A dla biednego Krzysia, który choruje przez wypadek spowodowany przez ojca, nie było nawet pokoju w domu ojca. Moja żona interweniowała w tej sprawie wiele razy. Pytała Krzysztofa Krawczyka, dlaczego w jego domu nie ma miejsca dla jego syna, to tylko spuszczał głowę i się nie odzywał. Nawet matka Krzysztofa nie mieszkała z nimi. Wywieźli ją do domu starców poza Łódź, żeby nie miał z nią kontaktu. A cała rodzina Ewy nocowała w ich mieszkaniu. Krzysztof ciężko chorował, zaczął tracić kontakt z rzeczywistością. To scenariusz na najgorszy film - opowiadał Lichtman portalowi cozatydzien.tvn.pl.
Poważne zarzuty
Przyjaciel Krzysztofa Krawczyka przekonuje, że wdowa po artyście i Andrzej Kosmala chce "usunąć" jego oraz jego żonę ze względu na fakt, że ci pomagają Krzysztofowi Krawczykowi juniorowi. - My walkę o byt Krzysztofa Krawczyka juniora z żoną zaczęliśmy 15 czy 20 lat temu. Moja żona dostała pismo od adwokata, że za wtrącanie się w sprawy rodzinne grozi jej od trzech do pięciu lat pozbawienia wolności. Nie przestraszyła się. Powiedziała, że chętnie pójdzie do więzienia. I pomagała Krzysiowi dalej - mówił.
Według Mariana Lichtmana pomoc ta nie była mile widziana, nie podobała się również Krzysztofowi Krawczykowi, który przez półtora roku nie odzywał się ani do swojego przyjaciela, ani jego żony. W końcu jednak oznajmił, że im wybacza. - My się zaczęliśmy śmiać i powiedzieliśmy mu, że może się na nas obrażać za to, że walczymy o jego syna. On odpowiedział, że nie mamy się o co martwić, bo w testamencie wszystko jest zapisane i syn będzie zabezpieczony - wspominał Lichtman, dodając, że później wciąż spotykali się z Krawczykiem, który zapewniał, że zadba o syna. - Nie mieliśmy powodów, żeby mu nie ufać. Nie chcieliśmy się też kłócić ani sobie wymawiać.
Co sądzicie o wersji Mariana Lichtmana? Napiszcie w komentarzach!