Mniej znane oblicze najsłynniejszej blondynki świata poznamy już w tym miesiącu. Już wkrótce, 10 listopada, ukaże się w Polsce album "Metamorfozy" ze zdjęciami Marilyn, których jeszcze nigdy nie widzieliśmy!
"Kłopot w tym, że symbol seksu staje się przedmiotem. Nie znoszę być traktowana jak przedmiot. Ale jeśli już mam być symbolem czegoś, to lepszy seks niż inne rzeczy, dla których też wymyślono jakieś symbole" - to jedne z ostatnich słów największej i najpiękniejszej gwiazdy kina.
Marilyn Monroe miała wiele twarzy, ale mimo że dostrzegała pozytywne i zabawne strony sławy, najbardziej lubiła być zwykłą dziewczyną. "Czasem zakładam chustę, narzucam płaszcz i bez makijażu wychodzę z domu. Starając się nie rzucać nikomu w oczy, idę na zakupy albo po prostu przyglądam się życiu zwykłych ludzi" - wyznała aktorka.
W przebraniu przemierzała ulice. Czasami robotnicy pracujący przy drodze gwizdali za nią, myśląc, że to po prostu kolejna zgrabna dziewczyna. Ona czuła się swobodnie do momentu, w którym została rozpoznana. Ludzie nie zawsze byli wtedy dla niej mili, niektórzy okazywali wrogość i zazdrość, mówili jej wprost rzeczy, których nie powiedzieliby innym. Pewna kobieta wyrzuciła ją z podwórka, na które jej mąż zaprosił spotkaną na ulicy gwiazdę w przebraniu zwykłej dziewczyny.
Podobno któryś z partnerów filmowych Monroe powiedział jej, że gdy musiał ją całować, czuł się, jakby całował... Hitlera. Była dla niego postacią historyczną, a nie żywą kobietą. "W drodze do studia widzę kogoś sprzątającego i myślę: To chciałabym robić. To są moje ambicje życiowe" - myślała gwiazda, gdy była naprawdę zmęczona i zestresowana.
Z jednej strony naprawdę kochała aktorstwo, z drugiej kusiła ją wizja rozpoczęcia nowego życia, gdzieś, gdzie nikt by jej nie rozpoznawał. "Bycie skończonym daje chyba pewną ulgę. Musisz zaczynać wszystko od początku" - powiedziała w swoim ostatnim wywiadzie.