Droga do kariery Marioli Bojarskiej-Ferenc nie była usłana różami. Jako młoda dziewczyna pojechała na obóz, gdzie trener stosował wręcz barbarzyńskie metody motywacji wobec młodych dziewcząt. Podczas wykonywania ćwiczeń trzymał zapalonego papierosa pod nogami uczestniczek, jak któraś nie utrzymała nogi na określonej wysokości lub odpowiedniej postawy, została poparzona w kończynę lub w uderzona pięścią w brzuch.
– Ja najczęściej dostawałam w brzuch. To była dla mnie niezapomniana lekcja wytrzymałości… To był bardzo twardy mężczyzna – Wiktor Charczenko, kozak znad Donu. On zajmował się kadrą narodową łyżwiarek figurowych i gimnastyczek artystycznych, do których należałam. Nie było lekko. Trenowałyśmy osiem godzin, a czasem więcej. Zaczynałyśmy o piątej rano, kończyłyśmy o drugiej w nocy. Nie było czasu się wyspać. Stąd ten mój twardy charakter. On sam, żeby nie pójść do wojska, zrywał sobie paznokcie – opowiada gwiazda w programie „Gwiazdozbiór Jaruzelskiej”.
Mimo odstającego brzucha nie poddała się, a obóz był dla niej przede wszystkim próbą siły charakteru.
– Mam wystający brzuch od urodzenia. Wiedziałam, że jak on podchodził i że jak mocno tego brzucha nie wciągnę i nie „przykleję” go do kręgosłupa, to dostanę piąstką w brzuch i piąstką w plecy, żeby się wyprostować. Jak tylko go widziałam, starałam się prostować, ale wielokrotnie dostałam. Kiedy trzymałyśmy nogę wysoko w pionie, jak to baletnice robią, on palił papierosa pod naszą nogą. Jak ktoś nie miał silnych mięśni brzucha, noga spadała prosto na tego papierosa – wspomina Mariola.
– Nie mam żalu. Dzięki tej przygodzie jestem tym, kim jestem. Zaszczepiono we mnie zdrowy styl życia i niezwykłą siłę charakteru. Jestem silną kobietą, której nie można złamać – dodaje.
„Gwiazdozbiór Jaruzelskiej”, czwartek, godz. 18.00 na kanale Super Express 2