Wokoło rozkwitała zieleń, a z nieba lał się słoneczny żar. Andrzej przyjechał do Chicago z grupą polskich pięściarzy. Był wysoki, przystojny, dobrze zbudowany, z burzą kasztanowych włosów. Patrząc na jego imponującą posturę rzymskiego gladiatora nikt nigdy by nie uwierzył, że w głębi duszy siedzi w nim czuły, delikatny i trochę nieśmiały młodzieniec.
Bokser ściągał na sobie damskie spojrzenia. Ale to właśnie Mariola podbiła jego serce. Szczupła szatynka o nienagannej figurze, pięknych długich włosach i ciepłych, ogromnych brązowych oczach.
- Andrzej ujął mnie wym spokojem, był cichy, grzeczny, niesamowicie szarmancki i dżentelmeński. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa - mówi dzisiaj Mariola. Kiedy po latach wspomina tamte chwile, w jej oczach pojawia się piękny blask.
Po tym spotkaniu Mariola nie mogła zapomnieć o Andrzeju. Mimo że wyjechał do Polski, jej myśli były przy nim. Andrzeja serce także przepełniało uczucie do Marioli. Nie potrafili bez siebie żyć. Były codzienne czułe rozmowy przez telefon i romantyczne listy. Zakochana Mariola pojechała w lipcu do Polski. Tam pięściarz skradł jej pierwszy pocałunek. Był na obozie treningowym w Zakopanem. Poszli na spacer na zatłoczone Krupówki. Ale dla nich najważniejsze było to, że są razem tu i teraz. Mariola miała na sobie zwiewną sukienkę, podkreślającą jej piękne ciało. On w obcisłej sportowej koszulce, spod której było widać jego silne muskuły. Przechodząc obok sklepu z pamiątkami, objął Mariolę w pasie. Ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Świat wokół zawirował i byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie!
- W sylwestra się zaręczyliśmy. Andrzej dał mi pierścionek własnego projektu: z białego i żółtego złota z brylancikami. I choć od tamtej pory kupował mi biżuterię wykonaną z droższych brylantów, tamten pierwszy pierścionek pozostanie najbliższy memu sercu na zawsze - zapewnia.