Pani Mariola Baruk, uczestniczka programu TVP "Sanatorium miłości", jest pogodną, pełną energii osobą. Urodziła się w Poznaniu, jednak od 1982 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych. Jej dom mieści się w malowniczym miasteczku Perth Amboy w New Jersey.
Pani Mariola ma ogromne pokłady energii i kocha adrenalinę. Jest aktywna zawodowo (pracuje jako managerka sali bankietowej), a po pracy uprawia sport. Jej ulubionymi formami spędzania wolnego czasu są skoki spadochronowe (ma na koncie już ponad 1600 skoków w różnych zakątkach świata) oraz jazda na nartach - zdarza jej się jeździć z prędkością niemal 100 kilometrów na godzinę!
Uczestniczka "Sanatorium miłości" nigdy wcześniej nie marzyła o karierze w telewizji, a w programie znalazła się za sprawą znajomych.
- Do udziału w programie "Sanatorium miłości" zgłosili mnie znajomi z Niemiec. Mówili, że powinnam w nim wystąpić, bo wniosę energię do tego show, i udało się. Nie żałuję tej decyzji, udział w tym programie jest przygodą mojego życia. Poznałam tam wspaniałych ludzi, szczególnie moją koleżankę z pokoju, Anię, bo jest taką wariatką jak ja. Rozumiałyśmy się bez słów. Marta Manowska jest wspaniałą kobietą, jest ciepła, miła naturalna, bardzo empatyczna, była dla nas jak rodzina - opowiadała nam pani Mariola.
Przeczytaj także: Joanna z "Rolnik szuka żony" zniknęła z sieci przez problemy. Chodzi o Kamila?
Co robi Mariola Baruk, by zachować piękny, młody wygląd? Uczestniczka show TVP wyjawiła, że dba o siebie.
- Dbam o siebie, chodzę na siłownię i zdrowo się odżywiam - jem małe porcje pięć razy dziennie. Nie jem cukru, nie słodzę kawy ani herbaty. I kocham adrenalinę, choć przyznam, że podczas mojego pierwszego skoku ze spadochronem mało się nie posikałam ze strachu. Mimo że miałam zapasowy spadochron, to najbardziej się bałam się, że ten główny się nie otworzy. Ostatni raz tak mi się zdarzyło trzy lata temu. Uwielbiam skakać, w powietrzu czuję się wolna - mówiła nasza rozmówczyni.
Mariola z "Sanatorium miłości" uważa, że ma ogromne szczęście w życiu. Wie, że Bóg nad nią czuwą, bo wychodzi cała i zdrowa nawet z najtrudniejszych życiowych opresji.
- 1 listopada 2011 roku dostałam prezent od Pana Boga. Leciałam samolotem, który miał awaryjne lądowanie bez podwozia, na warszawskim Okęciu, z pilotem Tadeuszem Wroną. Miałam przy sobie 5000 dolarów zebrane w czasie polonijnej zabawy na rzecz chorego chłopca w Polsce. Kiedy już wiadomo było, że będziemy musieli mieć awaryjne lądowanie, pogadałam sobie z Panem Bogiem, że to jest niemożliwe, żeby tak się stało, przecież ten chłopiec na mnie czeka. Bóg mnie wysłuchał - podsumowuje uczestniczka "Sanatorium miłości".
Poznaj wszystkich uczestników 4. sezonu "Sanatorium miłości":