- Kocham zwierzęta. Najbardziej oczywiście psy. Zanim chihuahua pojawiły się w naszym domu, mieliśmy doga niemieckiego, ale był już staruszkiem i nas opuścił - opowiada Marta.
Na malutkiego, miniaturowego pieska namówiły ją córki. Pierwsza suczka trafiła do domu Grycanów dzięki Viktorii (16 l.), która znalazła ją w Warszawie. Dwie kolejne przyjechały z Krakowa.
- Oszalałam na ich punkcie. To taka psia inteligencja - śmieje się cukierniczka.
Pieski wabią się Coco, Lola i Cookie.
- Miały to być psy moich córek, ale one wolą mnie i chodzą za mną krok w krok. Są bardzo podobne do mnie i moich córek, ciepłe, ciągle się przytulają, siedzą na kolanach. Gdy gotujemy, one nam towarzyszą, jedzą to co my - opowiada Grycan. I dodaje, że dziś nie wyobraża sobie domu bez tych małych skrzatów.
- Są naprawdę kochane, a domownicy żartują, że jak chcą mnie znaleźć, to trzeba zobaczyć, gdzie kręcą się pieski - śmieje się Marta.