Marta Grycan wraz z rodziną wzięła udział w sesji zdjęciowej dla "Gali". Nie obyło się także bez wywiadu z całą rodziną.
Marta Grycan wraz z mężem, Adamem, zdradzili w jaki sposób się poznali. Otóż okazuje się, że para poznała sie przypadkowo, ale miłość była wielka!
Adam Grycan jeździł do Marty na kawę... Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dzieliło ich 480 kilometrów. Adam potrafił przyjechać z Warszawy do Głogowa na kawę i wracać z powrotem! Zaskakujące? To jeszcze nie koniec rewelacji! Podobno zakochali się od pierwszego wejrzenia i syn lodowego potentata oświadczył się po godzinie znajomości!
Padło także mało dyskretne pytanie o figurę Marty Grycan zanim została żoną i matką. Jak zdradza celebrytka, która teraz nosi nieco większe rozmiary, była strasznym chudzielcem!
"Marta: Byłam straszliwym chudzielcem. Nie chciałabym dzisiaj tak wyglądać.
Viktoria: Mama wyglądała jak stuprocentowa modelka z okładek: wysoka, szczupła." - możemy przeczytać w "Gali".
Marta Grycan komentuje także swoje wyjście na czerwony dywan, które, jak się okazuje, ma sprawić by wróciła moda na rubensowskie kształty:
"Mnóstwo osób dziękuje mi na Facebooku, że rozpoczęłam rewolucję i wreszcie kobiety bardziej obfitych kształtów mogą poczuć pełnię swojej kobiecości. Bo u nas panuje przekonanie, że jak się ma duży biust albo zaokrąglone kształty, trzeba siedzieć w domu lub chodzić w czarnym worku. A przecież kobiecość to coś pięknego! Anorektyczne 34 nie jest sexy. (...) Kobiety w baroku były szczęśliwsze, doceniane. Musimy sprawić, żeby to wróciło"