Martyna od lat uważana jest za prawdziwą wojowniczkę. Najpopularniejsza polska podróżniczka przeżyła w życiu wiele tragedii. Miała poważny wypadek samochodowy, wygrała też walkę z rakiem. Dziś znów musi się zmierzyć z chorobą.
- Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że mogę być tak słaba, to nigdy bym nie uwierzyła, bo znam swój organizm i wiem, jak szybko potrafi się regenerować. Tym razem było inaczej. Na szczęście jestem pod opieką specjalistów, którym ufam, i wiem, że ostatecznie wszystko się ułoży. Przede mną jeszcze wiele tygodni leczenia, ale jestem dobrej myśli - powiedziała tajemniczo Martyna w rozmowie z "Super Expressem".
Dziennikarka w ostatnim czasie schudła 20 kg i zniknęła z życia publicznego. Jak dowiedział się "Super Express", dziennikarka mogła przywieźć poważną chorobę z Azji.
- Martyna już nie pierwszy raz zaraziła się egzotyczną chorobą. Mówi się, że walczy z malarią. To wirus, który wykańcza organizm - zdradza nasz informator. - Długo byłam w szpitalu. Chudnę, jestem słaba, bardzo źle się czuję, jestem pod opieką wybitnych specjalistów, którzy ciężko pracują nad przywróceniem mnie do zdrowia. Czeka mnie kolejne leczenie. Konsultuję też wyniki badań za granicą - tłumaczy w swoim oświadczeniu.
Wojciechowska aż dziesięć razy w swoim życiu uniknęła śmierci. Wciąż jednak igra z losem i bierze udział w niebezpiecznych wyprawach. Gdy miała 7 lat, spadła ze schodów i straciła przytomność. Kilka lat później do wanny, w której brała kąpiel, wpadła podłączona do prądu suszarka do włosów. Kolejny wypadek przytrafił się jej podczas wakacji. Motorówka, którą płynęła po jeziorze, wybuchła. Nastoletnia wówczas Martyna miała poparzoną twarz. Podczas wypoczynku zimowego na nartach złamała kręgosłup i nie było wiadomo, czy będzie chodzić. Kilka lat temu walczyła z wirusem gorączki krwotocznej.
Sama Wojciechowska nie boi się takich sytuacji. - Większość z nas może zdobywać góry. Ja jestem tego dowodem: dwa razy złamany kręgosłup, chemioterapia, dwie ciężkie operacje, astma, niewydolność żylna. Wydawałoby się, ze jestem wrakiem człowieka. Nie wiem, czy to za sprawą treningu, czy wyjątkowo silnej psychiki, ale czasami wydaje mi się, że góry nie tylko udaje mi się zdobywać, ale też je przenosić - wyznała w jednym z wywiadów.
- Każdy z nas wierzy, że jest nieśmiertelny. Głęboko wierzę, że najbardziej niebezpieczne jest życie. Takie momenty, kiedy czułam, że ocieram się o śmierć, nie zdarzyły się podczas Rajdu Dakar, podczas wspinaczki na najwyższe szczyty, podczas ekstremalnych wyczynów, jak skoki ze spadochronem i podróżowanie do krajów ogarniętych konfliktem. Najgorsze rzeczy, które się zdarzyły, zdarzyły się w codziennym życiu. To mi uzmysłowiło, że to może się trafić każdego dnia - dodała.
Trzymamy kciuki za Martynę i życzymy jej szybkiego powrotu do zdrowia.