Martyna Wojciechowska spisała testament. Zmusili ją do tego rodzice

2022-11-30 15:10

Martyna Wojciechowska (48 l.) udzieliła właśnie wywiadu, w którym wyznała, że spisała już testament. Życie podróżniczki niejednokrotnie wisiało na włosku. Wojciechowska miała poważny wypadek samochodowy i uczestniczyła w bardzo niebezpiecznych wyprawach. Do spisania testamentu zmusili ją najbliżsi. Poznajcie szczegóły.

Martyna Wojciechowska

i

Autor: AKPA Martyna Wojciechowska

Martyna Wojciechowska samodzielnie wychowuję córkę Marysię, której tatą był płetwonurek Jerzy Błaszczyk. Mężczyzna zmarł na nowotwór. Podróżniczka niejednokrotnie znajdowała się na bardzo niebezpiecznych wyprawach. Najtragiczniejszą z nich był wypadek na Islandii, do którego doszło w 2014 roku. Samochód, którym podróżowała cała ekipa filmowa, wpadł w poślizg i zderzył się z betonowym słupem. W jego wyniku Martyna Wojciechowska złamała kręgosłup, a operator filmowy zginął na miejscu.

Teraz Wojciechowska udzieliła wywiadu portalowi WP.pl i poruszyła temat śmierci i pieniędzy, które wciąż stanowią tabu na sporej części społeczeństwa.

- Nie umiemy rozmawiać o pieniądzach. (…) Nie umiemy poprosić o podwyżkę, nie umiemy porozmawiać z partnerem, partnerką w ogóle, jaki jest budżet domowy, jak się dzielimy tym budżetem, o tym, co się stanie, kiedy jednego z nas zabraknie. Rozmowa o śmierci jest jeszcze kolejnym tabu. Dla mnie śmierć jest jednak częścią życia. Dużo widziałam i dużo doświadczyłam, to są trudne doświadczenia, ale jeszcze trudniej było mi patrzeć na ludzi, którzy zostawali. Zostawali nieprzygotowani, bezradni i zagubieni w tym całym procesie – wyznała.

Do spisania testamentu namówili ją rodzice, który w ten sposób chcieli odwieźć córkę od niebezpiecznej wyprawy.

- Ja po raz pierwszy napisałam mój testament, zmuszona do tego przyznaję, przez moich rodziców. Chcieli na mnie wywrzeć wrażenie i zastosować terapię szokową. Kiedy wyjeżdżałam na wyprawę na Mount Everest, czyli to był początek 2006 roku. Półtora roku wcześniej miałam wypadek samochodowy, w którym zginął mój przyjaciel, więc doświadczyłam też tej śmierci tak bardzo blisko, ja zrozumiałam, że jestem śmiertelna. Mimo tego postanowiłam wspinać się na Mount Everest - mówi Wojciechowska.

Podróżniczka wychodzi z założenia, że śmierć może nas spotkać wszędzie i o każdej porze, dlatego nie wycofała się z niebezpiecznej wspinaczki.

- Rodzice powiedzieli: „To w takim razie napiszesz testament”. Pomyśleli, że ja zawaham się i może się wycofam. No nie zadziałało to w ten sposób. Ja wierzę, że życie jest niebezpieczne i powiem, że wszystkie najgorsze rzeczy, które przytrafiły mi się w życiu to nie na wyprawach nie na rajdach, nie w górach nie podczas ekstremalnych różnych sportów, które uprawiam i będę uprawiać. Tylko w normalnym codziennym życiu – wyjaśnia.

Podróżniczka uważa, że kwestia zabezpieczenia najbliższych na wypadek naszej śmierci powinna być priorytetem. Regularnie aktualizuje swój testament.

- Dlatego uważam, że każdy z nas powinien być na to jakoś tam przygotowany, ale bardziej z myślą o tych, którzy zostają, więc ja regularnie upgrade’uje mój testament i nie dlatego, że tak panicznie się boję i żyję w lęku przed śmiercią – nie. Tylko dlatego, że jestem bardzo uporządkowaną osobą. Ja mam swoją listę rzeczy do zrobienia. Jednym z elementów porządkowania rzeczy dookoła mnie jest pisanie, bądź poprawianie zależnie od okoliczności zapisów w moim testamencie. Więc tak robię to. Marysia o tym wie. W moim domu rodzinnym rozmawiamy o śmierci, co by, jakby gdyby. Oby nie. Oby jak najdłużej, ale rozmawiamy razem: moi rodzice, ja i Marysia – podsumowała Martyna Wojciechowska.

Zgadzacie się z jej zdaniem ws. testamentu?

Sonda
Czy spisałaś/łeś już testament?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki