Miłość aktora i piosenkarki była jednym z najgorętszych romansów lat 70. Ale okoliczności początku związku nie były romantyczne. Wszystko zaczęło się w 1973 roku, kiedy to piosenkarka wyruszyła w trasę koncertową. Najpierw występowała w Olsztynie, potem miała pojechać swoim porsche do Lublina.
- Słabo wtedy jeździłam, byłam marnym kierowcą. Był śnieg, zima mnie zaskoczyła, postanowiłam zostawić moje porsche na parkingu i pojechać w trasę autokarem z zespołem - opowiadała "Super Expressowi" Maryla Rodowicz podczas benefisu Daniela Olbrychskiego, który odbył się w radiowej Trójce.
Menedżer piosenkarki Andrzej Smereka pojechał do Warszawy i tam spotkał Daniela Olbrychskiego.
- Spotkali się w Łazienkach, Andrzej zapytał go, czy nie chce przejechać się porsche. Daniela nie trzeba było długo namawiać. Nic nie mówiąc żonie (Monika Dzienisiewicz-Olbrychska - przyp. red.), wsiadł do pierwszego, towarowego pociągu i pojechał po moje auto do Olsztyna - wspomina Rodowicz.
Po przejażdżce wozem aktor wysłał piosenkarce dosyć zabawny liścik.
- To była dosyć zaczepna kartka z tekstem "Nieznani fetyszyści porwali Pani samochód, tulę się do kierownicy (na razie)". To był taki podtekst, że wkrótce się objawi i tak też było - mówi Maryla.
Niedługo potem Olbrychski i Rodowicz spotkali się i zostali parą. Ich miłość była jedną z najgorętszych w latach 70.
- Daniel był świetnym aktorem, wyjątkowym idolem Polaków, takim polskim bohaterem. Fascynujący był - opowiada Rodowicz.