Maryla Rodowicz miażdży festiwal Top of the Top w Sopocie
Maryla Rodowicz na swoim profilu na Facebooku podzieliła się wrażeniami z sopockiego festiwalu. Jak zapewnia - obejrzała wszystkie koncerty, bo lubi podglądać konkurencję. "Obejrzałam pilnie od A do Z, lubię oglądać konkurencję, jakie kreacje, jakie wokale, jakie piosenki. Zacznę od ostatniego dnia, czwartkowego koncertu. Czułam, że tak będzie. I tak było. Ciężkie, orkiestrowe aranżacje zabiły większość piosenek. No, jak można tak aranżować delikatne, ulotne utwory, np. Marka Grechuty. I nie pomogły dobre wokale. Żal. A też nie dano szansy publiczności na przeżywanie razem z artystami, np. "Jeszcze w zielone gramy" (świetna Kasia Moś). Ludzie aż wstali, owacje, wzruszenie, a tu od razu następny utwór. Tak było też po piosence Krystyny Prońko "Za czym kolejka ta stoi", standing ovation i bum, wchodzi muzyka, a wykonawca tup, tup znika ze sceny. Uchronił się od współpracy z orkiestrą Mrozu, który zagrał ze swoimi muzykami. Chwała mu za to. I nie chodzi o to, że to była zła orkiestra, wręcz przeciwnie, ale te brzmienia nie pasowały do większości piosenek. Świetnie wypadła Alicja Majewska, z Bajorem, ale ich ochronił Korcz. Ludzie mają w głowach określone harmonie, linie melodyczne, pauzy, a tu, taka masa dźwięków po prostu psuje utwór i nie pozwala słuchaczowi delektować się znajomą formą ukochanej piosenki. Kayah wiadomo, piękny wokal, zawsze się obroni. I te nogi do nieba. Byłam też pod wrażeniem kreacji koleżanek, naprawdę się postarały dziewczyny. Brawo" - napisała o czwartkowym koncercie, którego jedną z gwiazd miała być Ewa Bem. Z powodów zdrowotnych nie mogła jednak pojawić się na scenie.
Co z pozostałymi koncertami? "W pierwszym koncercie, poniedziałkowym zachwyciła mnie muzyczna strona, świetne otwarcie Zalewski, siostra Przybysz, Margaret. Super soulowe aranżacje, zawodowe dęciaki, no i wybitne wokale. A już to, co pokazał Igor Herbut z Sarą James, czapki z głów. Po prostu dzieło. Bardzo mi się podobało podejście organizatorów do repertuaru artystów. Czuło się, że nikt niczego nie narzucał, wszyscy mieli wolną rękę w wyborze swoich piosenek. I to było słychać i czuć i mają za to plusy dodatnie, jak mawiał pan Lech Wałęsa" - pisze dalej Maryla.
Piosenkarka oceniła także gospodarzy koncertów. Wspomniała tylko o dwóch. "Teraz prowadzący, czyli konferansjerzy. Przezabawny Prokop (mnie zawsze śmieszy), no i świetny Stuhr" - dodała.