Maryla Rodowicz niewątpliwie ma spory temperament i umie walczyć o swoje, jak lwica. Przez lata toczyła z mężem batalię sądową o podział majątku. Ostatecznie sądy dwóch instancji orzekły, że jej małżeństwo rozpadło się z z winy obojga stron, a piosenkarka nie dostanie gigantycznych alimentów od męża. Maryla poczuła się pokrzywdzona przez wymiar sprawiedliwości, wciąż podtrzymuje, że mąż zostawił ją dla młodej sekretarki. Sąd nie dał wiary w romans Dużyńskiego, mimo że Maryla przedstawiła dowody od detektywa.
- Złożyłam apelację nie po to, aby otrzymać alimenty, tylko sprawiedliwy wyrok sądu. Pierwszy był niesprawiedliwy wobec mnie. Żadne moje dowody nie były uznane. Właśnie z tego powodu złożyłam apelację, chciałam sprawiedliwego wyroku. Teraz, niestety, nie mogę już złożyć apelacji, z czym się pogodziłam. Chcę o tym zapomnieć, było, minęło... - mówi w rozmowie z Pomponikiem.
Reporterka JastrzabPost spytała gwiazdę, co by zrobiła, gdyby podczas zwykłego spaceru spotkała byłego męża w towarzystwie młodszej kochanki. Rodowicz aż zamurowało, gdy usłyszała to pytanie. Po chwili, nie ukrywając emocji, odpowiedziała, że nawet by się z nimi nie przywitała. Ma jednak nadzieję, że do takiej sytuacji nigdy nie dojdzie.
- Nie. Broń Boże. Nie sądzę, żebym ich spotkała. Chociaż nigdy nie wiadomo - powiedziała wyraźnie poddenerwowana Maryla.