Jeszcze kilka miesięcy temu Maryla Rodowicz żaliła się na problemy finansowe. Doszło nawet do tego, że w ubiegłym roku zrezygnowała z wakacyjnego wyjazdu. - Jak chcemy wypoczywać w superluksusowych warunkach, to niestety, musimy za to słono zapłacić. A ja chętnie wzięłabym ze sobą dzieci. To już cztery bilety, które musiałabym kupić. Ja musiałabym lecieć w klasie biznes, już nie mam zdrowia studenckiego. A przecież nie posadzę dzieci w ekonomiku. Musiałyby lecieć w tej samej klasie co ja. Do tego hotel dla tylu osób. To jest bardzo duży koszt - tłumaczyła. Wielokrotnie tłumaczyła także, że przez wysokie koszty życia będzie musiała pracować do końca swoich dni.
Maryla Rodowicz pojechała do sklepu po chrupiącą bagietkę. Zapłaciła ponad tysiąc złotych!
Wydawać by się mogło, że w sytuacji, gdy nie może liczyć na wysoką emeryturę, zacznie oszczędzać. Nic bardziej mylnego. "Pojechałam do Carrefoura, żeby sobie kupić chrupiącą bagietkę" - zaczęła swój wpis. "A w Carrefourze to i to i tamto i do kasy. Pani pyta: Kartą, jak zwykle? Ja na to: a nie, gotówką. Taka byłam z siebie zadowolona, że mam gotówkę. Pani mówi: 1254 zł. Otwieram portfel, myślę, chyba przesadziłam, nie mam chyba takiej gotówki. I od razu druga myśl: kartę zostawiłam w innej torebce. No fajnie. Ale obciach, kolejka do kasy coraz dłuższa. Pani mówi: niech pani daje tę kasę, będziemy liczyć. Liczymy, liczymy i wiecie co? Miałam dokładnie 1254 zł. Jakieś czary?" - pisała dalej.
Nie wszyscy uwierzyli jednak w magię i zarzucili Rodowicz, że trochę przesadziła. "Może magia, też bym tak chciała. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym zostawiła taką sumę. Jest niewiele mniejsza od mojej emerytury" - napisała jedna z fanek. Sama zainteresowana nie zdradziła, co jeszcze znalazło się w jej koszyku.