Chyba żadna inna branża nie oberwała tak jak artystyczna. Kryzys okazał się dla niej okrutny. Pikujące zarobki naszych czołowych gwiazd mówią same za siebie. Jeszcze do niedawna bożyszcza tłumów mogły liczyć na kokosy. Koncertów było w bród, a i kasy na nie nikt nie żałował. A teraz? Szkoda gadać. Ludzie nie mają pieniędzy na zabawę, więc koncertów też coraz mniej.
Takie tuzy piosenki jak Maryla Rodowicz, Ich Troje czy Piotr Rubik (44 l.) potraciły nawet po 50 procent zysków na jednym koncercie. Nawet imprezy specjalne nie są już okazją do godziwego zarobku.
Podczas koncertu sylwestrowego w Warszawie większość wykonawców otrzyma po 5 tys. zł - co było niedawno nie do pomyślenia. A końca kryzysu na razie nie widać. Aż strach pomyśleć, co będzie w 2013 r., który ponoć ma być jeszcze gorszy niż mijający 2012.