- Nie. To mój zawód, więc jak może mi się znudzi jego wykonywanie. Moja bohaterka, jak każdy człowiek, zmienia się, bo kształtują ją sytuacje, zdarzenia, które spotyka na swojej drodze życia. Z zawodem aktora jest trochę jak z zawodem projektanta. On też powtarza pewne czynności, tzn. szkicuje stroje, ale to nie znaczy, że codziennie projektuje tę samą sukienkę. Ja poza graniem w serialu, występuję także w teatrze, więc zmieniam kostiumy, epoki, postaci.
- Wielu aktorów uważa jednak, że nad serialową rolą nie da się popracować, że serial jest jak fabryka.
- Myślę, że to jest kwestia naszego podejścia do roli, czyli podejścia do pracy. Ja zawsze zastanawiam się, jak zagrać w danym ujęciu moją postać. Na planie naszego serialu reżyser nigdy nie odmówi mi rozmowy na ten temat. W "M jak miłość" jest na nią czas. Oczywiście nie ma go aż tak dużo, jak podczas prób w teatrze, ale zawsze można się skonsultować. Sądzę też, że praca idzie nam gładko, bo pracujemy ze sobą już tyle lat, ekipa, realizatorzy znają temat, więc dyskusje są konkretne.
- Co panią drażni w Marysi, a co pani w niej lubi?
- Marysia mnie nie drażni. Staram się ją tak kreować, żeby była dobrze zrozumiana, ale też staram się grać Marysię, a nie być nią. Cieszy mnie, że jest inna niż ja. Granie postaci jest transformacją. Swoją serialową grę porównuję do grania w teatrze. Gdy się przebieram, wkładam kostium, zaczynam grać postać, nie jestem sobą, a następnie, gdy go zdejmuję, wraz z nim zdejmuję z siebie moją bohaterkę.
- Czy Marysia będzie w końcu szczęśliwa?
- Mam nadzieję, że tak.
- Trwa szaleństwo zimowych wyprzedaży. Z kim chodzi pani na zakupy?
- Z córką. Córka jest okropnie krytyczna. Gdy wkładam coś, co jej się nie podoba, mówi, że wyglądam jak ciotka i każe mi to natychmiast zdjąć, a ja niestety mam tendencje do ciotkowatości (śmiech).
- To co z modnych rzeczy pojawi się w pani szafie?
- W mojej szafie, a raczej w kosmetyczce znajdą się lakiery w mocnych, intensywnych kolorach. Zawsze lubiłam delikatne odcienie, ale okazuje się, że trzeba być bardziej odważnym. Jeśli chodzi o stroje, to od lat uwielbiam klasykę.
- Woli pani spodnie czy sukienki?
- Im jestem starsza, tym jestem bardziej przekonana do sukienek o długości do kolana. Mam też słabość do butów. Modne są odkryte palce, co jest nawet całkiem seksowne.