– Olbrychskiemu zapierdo... kiedyś auto i przyszedł z tym problemem do „Pruszkowa”, tak mu ktoś doradził. Skierowali go do Pawlika o wdzięcznym pseudonimie Krzyś. A ten, wychowany na Wołodyjowskim i Kmicicu, jak zobaczył Olbrychskiego, to aż mu się dupa z radości zaślimaczyła, temu staremu recydywiście – tak Jarosław Sokołowski niezwykle obrazowo opisuje moment poznania pruszkowskiego watażki ze słynnym aktorem. Wszystko to znajdzie się w książce autorstwa Janusza Szostaka (61 l.) „Celebryci i bandyci” z cyklu „Masa” publikowanego przez wydawnictwo Harde.
– Pawlik pomógł mu odzyskać to auto. Gdy złodzieje zadzwonili z żądaniem okupu, zagroził im połamaniem żeber, nakrzyczał na nich, popisywał się przed Olbrychskim, jaki to on jest ważny – komentuje złośliwie „Masa”.
Już następnego dnia wypucowane auto, i do tego z pełnym bakiem, znów stało przed domem aktora w Podkowie Leśnej. – Gdy złodzieje oddali ten samochód, Olbrychski o mało w dupę nie wszedł Pawlikowi z wdzięczności. Potem na wódce się spotykali i zostali koleżkami. Mocno się zakumplowali – twierdzi były pruszkowski zakapior.
A cóż to za auto było takim oczkiem w głowie aktora? To nissan patrol, który w latach 90. miał już 12 lat…