Mateusz Damięcki jest załamany. Nie może pogodzić się z ogromną stratą. Podczas gdy zabawiał publiczność na scenie Centrum Kongresowego we Wrocławiu, złodziej splądrował jego garderobę. Dokładnie o godz. 17.30, gdy aktor zaczynał spektakl "Dobry wieczór kawalerski". Złoczyńca zabrał aktorowi wszystko, co zostawił.
"Złodzieju z Wrocławia! (Piszę bez "szanowny" lub "drogi", bo byłaby to już lekka przesada). Wczoraj zabrałeś z garderoby portfel z kartami i dokumentami, zegarek firmy Tag Heuer oraz złoty krzyżyk" - pisze Damięcki na swoim profilu na Facebooku. - "W portfelu były karty, jak już pewnie wiesz, wszystkie są zastrzeżone, zegarek był mi drogi... Ale jakoś go przeboleję. Niech Ci się zacnie nosi, a jak będziesz go chciał sprzedać, to informuję, że więcej niż 1000 złotych niestety nie był wart. Krzyżyk był prezentem od mojej Babci. Dostałem go na chrzciny, Babcia nie żyje już długo. Ta pamiątka do niczego Ci się nie przyda, dla mnie znaczy więcej, niż może Ci się wydawać" - apeluje do sumienia złodzieja. Podaje też adres warszawskiego teatru Syrena, pod który prosi, by wysłać krzyżyk.
"Tylko jak będziesz wysyłał kopertę, to nie poleconym, nie podpisz się z przyzwyczajenia na odwrocie i dla bezpieczeństwa załóż jakieś rękawiczki, jak go będziesz przygotowywał. Odciski palców i te sprawy... Za znaczek Ci nie oddam ( ) w portfelu było też 20 zł. Reszty nie trzeba" - pisze okradziony aktor.