Czerwony dywan, zapach perfum, szampan... Za chwilę w teatrze rozpocznie się wspaniała premiera. W holu przy stoliku w kącie siedzi straszy mężczyzna. To Zbigniew Tucholski, wdowiec po słynnej piosenkarce. On rzadko bywa, więc to wydarzenie. Zaprosiła go twórczyni teatru, choreograf, tancerka, Małgorzata Potocka, która znała German.
Przeczytaj: Syn Anny German: "Nie chcę, aby kojarzono mnie z Anną German". Jedyny wywiad ze Zbigniewem Tucholskim juniorem
Kiedy zaczęła się premiera i artyści weszli na scenę, on zasiadł na miejscu honorowym, przy jednym ze stolików tuż przy scenie. Gdy słuchał piosenek żony, na jego twarzy co chwilę pojawiało się wzruszenie.
- Ania by się cieszyła, podobało jej się, kiedy balet może towarzyszyć śpiewowi, muzyce... To miły, piękny wieczór dla mnie. Byłem wzruszony, zawsze jestem, bo przychodzą wspomnienia - Tucholski mówił po spektaklu "Super Expressowi".
Polub nas na Facebooku