Iwan Wyrypajew zdaniem sądu miał dyskredytować Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej w związku z jej działaniami w Ukrainie, powielając nieprawdziwe ich zdaniem informacje na temat armii, powodowane nienawiścią czy wrogością narodową. Grozi mu za to nawet 10 lat więzienia. Po napaści Rosji wystosował apel do teatrów na całym świecie, które wystawiają jego spektakle, by wszystkie jego tantiemy przekazywać na pomoc Ukrainie - czytamy na rmf24.pl.
- Wcześniej czy później i tak do tego musiało dojść - powiedział maż Karoliny Gruszki w rozmowie z RMF FM. - Współpracuję cały czas z Ukraińcami, pomagam Ukraińcom, wspieram Ukrainę, mam flagę Ukrainy, cały czas piszę coś przeciw Putinowi. Mnie się wydaje, że oni mają wiele powodów, żeby mnie oskarżać. Czy ma jakieś obawy w związku z tym? Teraz moi prawnicy to wyjaśniają - dodał.
Dla Wyrypajewa list gończy jest kłopotem, gdyż nie pojedzie do Indii, gdzie praktykuje jogę i medytację. - Teraz to chyba nie będzie możliwe. I to jest dla mnie najgorsze - wyznał. - Natomiast myślę, że Polska mnie nie wyda, tym bardziej że jestem obywatelem polskim - zaznaczył.
Mąż Karoliny Gruszki stara się zrezygnować z rosyjskiego obywatelstwa, ale "jest bardzo trudne". - To jest ogromny proces - zdobycie dokumentów m.in. z sądu, że nie jestem oskarżony. Wydałem pieniądze, wynajmowałem prawnika, już zbliżało się do tego, że zrezygnuję z tego obywatelstwa, ale teraz pewnie się nie uda. I tak zostanie w papierach, że będę miał paszport, którego chciałem się pozbyć - zakończył Iwan Wyrypajew.