Choć od tragicznej śmierci Ewy J. minęło niemal dwa i pół roku, jej mąż nadal się z tym nie pogodził. Kobieta przechodziła na pasach na zielonym świetle, gdy z impetem wjechało w nią bmw. Zginęła na miejscu. Za kierownicą siedział wówczas będący pod wpływem kokainy były mąż Edyty Górniak (44 l.).
W kwietniu sąd skazał go na siedem lat pozbawienia wolności oraz dożywotni zakaz poruszania się środkami mechanicznymi. Ale obrońcy muzyka złożyli apelację, a sąd uchylił tymczasowy areszt Dariuszowi K. Były mąż Górniak zapłacił 400 tysięcy złotych kaucji i od kilku dni przebywa na wolności.
- To jest skandal - mówi "Super Expressowi" pan Tadeusz, gdy dowiaduje się od nas o decyzji wymiaru sprawiedliwości. - Podejrzewałem, że coś się stanie, bo on (Dariusz K. - red.) miał do 17 listopada tylko sankcję. Cóż mogę poradzić. Jest mi przykro. Tym bardziej że udowodniono, że był pod wpływem narkotyków - dodaje załamany.
Panu Tadeuszowi ciężko jest z nami rozmawiać. Słowa grzęzną mu w gardle, a do oczu napływają łzy. Do dziś nie może pogodzić się z utratą żony.
- Mnie żaden wyrok nie usatysfakcjonuje. Ja mam, jak mam. Po prostu jest mi nieraz ciężko. A teraz, jak pani do mnie zadzwoniła, to jeszcze podwójnie ciężko się zrobiło. Nie mam na to żadnego wpływu - dodaje. Pan Tadeusz zamierza jednak skonsultować się ze swoim prawnikiem.
- Nie chodzi mi o odszkodowanie, bo ja od niego (Dariusza K. - red.) nic nie chcę. Co mi może dać? Może się jeszcze będzie można odwołać od ostatecznego wyroku, jeśli już zapadnie - dodaje mąż ofiary.