Mąż Kory wybrał się w sentymentalną podróż śladami zmarłej artystki. Mężczyzna przyznał, że wciąż myśli o ukochanej, o jej twórczości, a także trudnym dzieciństwie. - Byłem niedawno w Krakowie. Pojechałem na ulicę Grottgera, gdzie w dzieciństwie mieszkała. Popłakałem się, bo dotarło do mnie, że to piękna, secesyjna kamienica z wielkimi apartamentami, a Kora żyła w piwnicy. (...) Przedzielali tę piwnicę kocem. Była piątym dzieckiem. Miała starego, schorowanego ojca. Matka była chora na gruźlicę. Nie udźwignęła ciężaru i wysłała ją do domu dziecka, jednego, drugiego... - wyznał Kamil Sipowicz w "Wysokich Obcasach". Mężczyzna wybrał się także nad pobliską rzekę Młynówkę, gdzie jego ukochana chodziła do sadu na jabłka i śliwki oraz do kościoła św. Szczepana.
Piosenkarka miała cztery lata, kiedy została oddana do domu dziecka w Jordanowie. Kora zamieszkała u sióstr zakonnych. Spędziła tam pięć lat. Gwiazda opowiadała, że znęcano się tam nad podopiecznym, a dzieci były ponumerowane jak w obozie. Wokalistka nosiła numer 8.