Nie dość, że mają wspólny majątek wart kilkanaście milionów złotych, to jeszcze razem prowadzą legendarną kapelę. Szkopuł w tym, że w kwestii Bajmu podejmować decyzje może tylko Pietras. To on bowiem, jako obrotny menedżer, zarejestrował na siebie nazwę i znaki graficzne zespołu. Czyżby więc szykowała się nam kolejna rewolucja na scenie muzycznej?
Bajm to jedno z najbardziej dochodowych przedsiębiorstw na naszej scenie. Rocznie z samych koncertów zarabia ok. czterech mln złotych. Do tego dochodzą wielomilionowe tantiemy, no i oczywiście zysk ze sprzedaży płyt i gadżetów.
Do tej pory Beata i jej mąż mimo wielu małżeńskich kryzysów trzymali się razem ze względów zawodowych. Wszak są ze sobą od 35 lat, a Andrzej jest menedżerem zespołu.
Jednak 10 maja Kozidrak ostatecznie zakończyła ich wspólne pożycie, składając pozew rozwodowy. Co ciekawe, Pietras od "Super Expressu" dowiedział się o tym fakcie. - Nie odniosę się do tego, bo jeszcze nie czytałem, muszę sprawdzić... - mówił zaskoczony. Mógł jednak spodziewać się takiego obrotu sprawy. Od dłuższego czasu rozpisywano się bowiem, że źle się u nich dzieje.
Pietras jeszcze w 2014 r. zarejestrował znaki graficzne i wyraz "Bajm". To był okres, kiedy po raz pierwszy pojawiły się plotki o rozstaniu małżonków. Tak więc jest on właścicielem logo, nazwy i od 1993 r. przedsiębiorstwa o tej nazwie. Przyszłość zespołu zależy tylko od niego. Czy zdecyduje się na usunięcie Beaty ze składu grupy, którą założył w 1978 r.?
- Bajm może funkcjonować i bez niego. Np. jako BJM, bo literka A oznaczała Andrzeja. Można też działać podobnie jak zespół Kombii oraz Kombi Sławomira Łosowskiego. Jednak to nigdy już nie będzie to samo - mówi nam menedżer gwiazd Adrian Zalewski (38 l.).