Felicjańska znowu szokuje. Matka dwóch synów, Macieja (12 l.) i Adama (11 l.), nie boi się publicznie opowiedzieć o sekretach swojego pożycia z byłym mężem. - Najtrudniejsze były obowiązki małżeńskie. Uciekałam przed seksem - wyznaje Ilona w książce "Cała prawda o...". - Mąż przychodził i... dobrze, powiem to... kazał sobie robić laskę, bo jestem jego żoną i to jest mój obowiązek. Pewnego razu, tuż po moim powrocie ze szpitala, po próbie samobójstwa, znowu przyszedł. Powiedziałam mu: "Czy jeśli kiedyś zastaniesz mnie ze sznurem na szyi, to zanim wykopnę spod siebie krzesełko, też każesz mi zrobić sobie laskę?" - opowiada.
Ilona uważa, że nie mogła odmówić mężowi, mimo że wcale nie miała na to ochoty.
- Skoro mnie przygarnął, skoro mnie nie wyrzucił, to powinnam przecież okazywać wdzięczność. Tak to czułam - tłumaczy.
Co ciekawe, Felicjańska nie uważa seksu za coś ważnego i przyjemnego.
- Seks nigdy nie był dla mnie ważny. Ani mój mąż, ani nikt przed nim nie rozbudził mnie w takim stopniu, żebym odkryła, jak może smakować burza namiętności. Ale to chyba też rodzinne. Żartowałam nawet kiedyś z jedną z moich kuzynek, że seks to dla nas rzecz drugorzędna. Rzeczywiście, w naszej rodzinie "seks" i "obowiązek małżeński" znaczyło mniej więcej to samo. Akt płciowy, do którego dochodziło z konieczności. Ale przecież miłość nie polega na tym, żeby egzekwować ode mnie obowiązki małżeńskie. To ma być miłość? - drąży temat Felicjańska.
Para po 11 latach wspólnego życia rozwiodła się w kwietniu zeszłego roku. - Cieszę się, że nie jestem już żoną pana Rybkowskiego. Jestem wolną kobietą i mogę zacząć życie od nowa - wyznała wtedy "Super Expressowi". Wtedy to sąd uznał również, że opiekę nad dziećmi przejmie ich ojciec...