Lucyna Malec 23 lata temu urodziła dziecko z porażeniem mózgowym. Opieka nad niepełnosprawną córką przerosła męża aktorki, który zostawił rodzinę. To zbiegło się z czasem, gdy matka gwiazdy zaczęła ciężko chorować. Ogromnym wsparciem był dla niej tata, który zmarł w maju ubiegłego roku. W rozmowie z "Dobrym Tygodniem" Lucyna Malec otworzyła się i opowiedziała o kulisach opieki nad Zosią.
- Córka to dla mnie wciąż trudny temat do rozmowy. Jej rozwój jest, jaki jest. Chciałabym, żeby mnie czymś zaskoczyła, ale życie z osobą niepełnosprawną nie jest usłane różami, tych przeszkód pojawia się bardzo dużo, szczególnie w naszym kraju. No, ale nie z takimi wyzwaniami zmagają się rodzice pociech o szczególnych potrzebach. Zosia jeszcze jakoś funkcjonuje, mogę ją zabrać ze sobą do teatru albo na dubbing. Tak więc towarzyszy mi w awaryjnych sytuacjach. A wiem, że są ludzie, którzy nie mogą wziąć swoich dzieci ze sobą, i nie mają żadnego wsparcia w nikim. Nie użalam się nad sobą, bo co by to dało...? - wyznaje gwiazda "Na Wspólnej".
NIE PRZEGAP: W środku nocy przyłapali żonę Bosaka w objęciach innego! Ledwo minął rok od ich ślubu, a tu coś takiego...
55-letnia aktorka z każdym rokiem czuje się coraz słabsza. Najbardziej przeraża ją myśl o tym, co stanie się z Zosią, gdy ona nie będzie już miała siły się nią zajmować. Nie chciałaby, by jej córka trafiła do ośrodka.
- Nie ukrywam, trochę się boję, bo tej siły fizycznej mam już coraz mniej, podobnie jest z cierpliwością. Ale to przecież normalne, że z wiekiem nie będzie ich przybywać. (...) A ja jestem chyba tak skonstruowana, że staram się być odpowiedzialna. I za swoje życie, i za życie Zosi. Samotne macierzyństwo też nie jest łatwe. Ale ten problem dotyczy wielu kobiet na świecie, nie tylko mnie. Po prostu tak już jest, że związki czasem się rozpadają. I to jest zupełnie normalne, bo czasem lepiej się rozstać niż tkwić w relacji, która nie daje nam szczęścia - wyznaje gwiazda "Na Wspólnej".