Meghan i Harry w styczniu podjęli decyzję o rezygnacji z pełnienia ważnych funkcji w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Para bardzo szybko postanowiła również wyprowadzić się z Pałacu i rozpocząć życie na własną rękę. Zapewniali, że od tej pory będą się sami utrzymywać, a także zwrócą pieniądze, które królowa zainwestowała w remont ich posiadłości. Decyzję wnuka z dużym zrozumieniem przyjęła królowa Elżbieta II. W niedawnym oświadczeniu zabroniła jednak wnukowi i jego żonie korzystania z marki "Sussex Royal", gdyż wprowadzałaby ona poddanych w błąd. Decyzji tej sprzeciwia się Meghan. Twierdzi, że nic nie stoi na przeszkodzie, by nadal podpisywali swoje projekty jako "royal". Aktorka zapewnia, że nadając im takie nazwy chcieli chronić królewskie imię, a nie czerpać z niego korzyści materialne. - Uważa, że sama nazwa ich marki blednie w porównaniu z tym, co na niej zbudują i z tym, jak pozytywny wpływ będzie miała na ludzi i środowisko - zdradziła w rozmowie z "Daily Mail" osoba z otoczenia Sussexów. Żona Harry'ego opowiadając o markach miała na myśli m.in. stworzoną przez parę fundację, czy nazwy ich profili w mediach społecznościowych.
Aktorka twierdzi, że mimo rezygnacji, w żyłach jej męża i syna nadal płynie królewska krew i zawsze będą członkami rodziny królewskiej.