Udzielił on ostatnio obszernego wywiadu jednej z rozgłośni radiowych. Opowiadał o znojach pracy na planie filmowym. Okazuje się, że to, co widzowi wydaje sie najprzyjemniejszą częścią pracy aktora, dla Michała jest przekleństwem. Pełne pasji i miłosnego żaru sceny miłosne wyglądają tak tylko na ekranie.
- Na planie, gdzie jest 50 kamer, nie ma czegoś takiego jak intymna atmosfera - zapewnia Michał
Zdradza też, że ciężko jest tam poczuć się swobodnie.
- Jest 40 facetów, każdemu spod pachy pachnie odpowiednio. Stoją, czekają, jest godz. 3 rano i oni marzą, żeby już pójść do domu, zjeść bigos i zasnąć. To nie jest najlepszy moment na to, żeby mieć z takiej sceny jakąś przyjemność - mówi aktor.
Jak widać, baraszkowanie na ekranie to jednak ciężki kawałek chleba. Jedynie wielcy aktorzy mogą sobie poradzić z presją miejsca, zabić w sobie ten wstyd nagości i całkowicie oddać się granej roli. Dzięki temu mogliśmy nacieszyć oko takim obrazem jak "Pręgi", w którym Michał zagrał bardzo odważną miłosną scenę.