Poznali się na przyjęciu gwiazdkowym w 1972 roku. Nie wiedzieli o sobie nic, chociaż od 10 lat De Niro walczył o siebie - aktora. W 1963 roku trafił na casting młodego reżysera Briana De Palmy.
- Spodobał mi się ten niepozorny chłopak. Wpadł zdyszany na scenę i rzucił we mnie tekstem jak serią z karabinu maszynowego - wspominał reżyser.
Niepozorny chłopak dostał rólkę w jego filmie "The Wedding Party". I co? Nic...
- Przez dziesięć lat grałem ogony i tyrałem, by zarobić na szkołę, jedzenie i norę, która służyła mi za mieszkanie. Przy życiu trzymała mnie pewność, że jeszcze wypłynę - opowiadał o swych zawodowych początkach.
Rozmowa na przyjęciu gwiazdkowym z niewysokim facetem o nazwisku Martin Scorsese zaowocowała dla Roberta rolą Jimmy'ego w filmie "Ulice nędzy" (1973). Został zauważony. Rok poźniej dostał... Oscara. Nagrodzono jego kreację Vita Corleone w 2 części "Ojca chrzestnego".
Ale był wierny w przyjaźni i w pracy Martinowi. Rola taksówkarza w filmie (1976) Scorsese pod tym samym tytułem była majstersztykiem. De Niro otrzymał za nią nominację do Złotego Globu i Oscara. Drugiego Oscara dostał za rolę Jake'a La Motty we "Wściekłym byku" (1980), też w reżyserii Scorsese.
Wcześniej, tuż po "Taksówkarzu", przyjął rolę Jimmy'ego Doyle'a, saksofonisty, któremu nie udaje się kariera muzyczna, w obrazie "New York, New York". Oczywiście reżyserem był Martin.
Robert partnerował wspaniałej Lizie Minnelli. Stworzyli boski duet. Krytycy niezbyt jednak docenili "New York, New York", nie szczędzili zaś pochwał De Niro. Pisali, że to kolejna genialna kreacja wszechstronnie utalentowanego aktora, którą dodał blasku błahej historyjce.
Dzisiaj Robert De Niro jest nie tylko wybitnym aktorem, na którego wciąż chodzi się do kina i wzorem zawodowego sukcesu dla tysięcy adeptów aktorstwa, ale też producentem (TriBeCa Film Center), reżyserem (m.in. "Prawo Bronksu"), biznesmenem i restauratorem (Ago Restaurant).