Marcin Kołodyński - jedno z największych telewizyjnych odkryć
Marcin Kołodyński był jednym z aktorów młodego pokolenia, którzy już od najmłodszych lat zdobyli sympatię telewidzów. Słów uznania nie szczędzili mu także medioznawcy - przepowiadali chłopakowi oszałamiającą karierę i prognozowali, że gdy rozwinie skrzydła, znajdzie się w czołówce polskich gwiazd. Niestety, nie było mu to dane.
W wieku ośmiu lat Marcin Kołodyński otrzymał ogromną życiową szansę - w jego szkole poszukiwano osób, które mogłyby występować w "5-10-15". Chłopiec został zauważony przez reżysera programu, który zaproponował mu rolę prezentera. Marcin sprawdzał się w tej roli przez dziesięć lat, a występ w "5-10-15" był jego przepustką do dalszej kariery.
W wieku 18 lat Kołodyński wcielił się w postać Bartka w spektaklu Teatru Telewizji "Usta Micka Jaggera". Dzięki temu występowi młody prezenter został doceniony również jako aktor - otrzymał Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w kategorii debiut. To zaowocowało kolejnymi propozycjami zawodowymi - zaproponowano mu rolę prowadzącego w programie "Rower Błażeja".
Marcin Kołodyński postanowił rozwijać swoją pasję i w 1998 r. podjął studia dziennikarskie. Jego rola w Teatrze Telewizji poskutkowała kolejnymi propozycjami, a gwiazdor młodego pokolenia wystąpił m.in. w "M jak miłość" i "Na dobre i na złe", a także dołączył do obsady kultowego filmu "Chłopaki nie płaczą", gdzie zagrał "Serfera". Tam poznał Tomasza Bajera (43 l.), z którym natychmiast znalazł wspólny język.
Okoliczności śmierci Marcina Kołodyńskiego
Kariera Marcina Kołodyńskiego została brutalnie przerwana. W styczniu 2001 roku 20-latek zaprosił Tomasza Bajera na wspólny wyjazd w góry, ten jednak odmówił, gdyż nie mógł sobie wówczas na to pozwolić. Uzgodnili, że zobaczą się, gdy Marcin wróci z gór, jednak nie było im to dane.
Celem wyprawy Marcina Kołodyńskiego w Tatry była pomoc Wojciechowi Błaszczukowi (+24 l.) przy organizacji zawodów snowboardowych. Młody aktor i prezenter postanowił kupić swoją deskę, ponieważ sam interesował się tym sportem.
Gdy tylko dojechał do Zakopanego, pragnął wypróbować swój zakup, dlatego mimo późnej pory (około 22) Wojciech Błaszczuk zawiózł go na stok. Był 1 lutego 2001 roku. Po półtorej godziny rodzice Marcina Kołodyńskiego dowiedzieli się o jego śmierci.
Przeczytaj także: Muniek Staszczyk w żałobie. Lidera T.Love spotkała osobista tragedia
Co się stało na stoku? W wyniku śledztwa stwierdzono, że bezpośrednią przyczyną jego śmierci było uderzenie w ratrak, który stał na zboczu. Podczas zjeżdżania na snowboardzie Marcin Kołodyński nie zauważył przeszkody znajdującej się w słabo oświetlonym miejscu. Pogrzeb młodego gwiazdora odbył się na Cmentarzu Komunalnym Północnym w Warszawie. Przybyły na niego tłumy fanów.
Rok później Wojciech Błaszczuk zginął w wypadku samochodowym.