Dominika Ostałowska zmieniała się na oczach widzów
Dominika Ostałowska ma za sobą już 30 lat doświadczenia w aktorstwie. Jednak większość Polaków kojarzy ja głównie z rolą Marty z "M jak miłość". Z popularnym serialem związana jest od samego początku, czyli od 2000 roku. Przez ten czas widzowie mogli obserwować nie tylko jak zmienia się serialowa Marta, ale również sama aktorka. Sama Ostałowska wielokrotnie opowiadała o swoich problemach z utrzymaniem prawidłowej wagi.
Aktorka miała również poważne problemy z sercem. Już jako niespełna 20-latka zaobserwowała u siebie niepokojące kołatania serca. Jednak jej obawy nie zostały wzięte poważnie przez lekarza. Z czasem jej dolegliwości zaczęły się nasilać aż w końcu trafiła do szpitala prosto z planu filmowego. Od lekarza usłyszała, że może umrzeć.
"Wtedy zrozumiałam, że przez kłopoty z sercem może nie będę mogła grać. W pewnym momencie swojego życia miałam za dużo pracy, za mało snu i serce zaczęło mi bić w tempie 210 uderzeń na minutę, czyli trzy razy szybciej niż powinno" - wspominała w "Pytaniu na śniadanie".
Teraz zasiadła na kanapie w innej śniadaniówce. W "Dzień Dobry TVN" opowiedziała o poważnym zabiegu, który przeszła kilkanaście lat temu. W programie gościł również kardiolog prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak, który wyjaśnił widzom, że "ablacja to zabieg, który jest w stanie wyleczyć z zaburzenia rytmu serca".
Dominika Ostałowska: "Mam się zgodzić na zgon i przekłucie serca"
Dominika Ostałowska opowiedziała z kolei z czym musiała się zmagać przez wiele lat. "Czułam, że ten rytm jest bardzo nierówny, czasem było to widać nawet na ubraniu, że to serce dziwnie bije. Im dalej w las, tym bardziej nawarstwiały się jakieś objawy typu osłabienie, rodzaj zimnego potu i niemożność wykonywania różnych rzecz. Nawet dochodziło do tego, że chodząc po jakiejś galerii, wchodziłam do przebieralni i starałam się uspokoić i robić ćwiczenia, które miały mi w tym pomagać" - mówiła.
W końcu konieczna była operacja. W rozmowie Ostałowska wspomniała, że zanim trafiła na salę operacyjną musiała podpisać zgodę na zgon i przekłucie serca: "To jest dosyć interesujące przeżycie, że jest się przytomnym i wszystko się widzi. Przeżyłam to w mniejszym stresie, bo zostałam wzięta na zabieg z zaskoczenia. Przyjechałam na konsultacje, a okazało się, że zaraz będzie zabieg, więc nie miałam czasu się zastanawiać. Rozśmieszyło mnie to, że dostałam do podpisania kartkę, na której było, że w razie czego mam się zgodzić na zgon i przekłucie serca, ale panowie zaraz mnie uspokoili, że to się nigdy jeszcze nie zdarzyło, to tylko rutynowy obowiązek podpisania czegoś takiego".
Aktorka wyznała również, że podczas zabiegu była przytomna. Najważniejsze jednak, że już na drugi dzień odczuła efekty ablacji. "Nie wierzyłam, że jest możliwe to, żeby to się zmieniło tak szybko. Następny dzień po ablacji w klinice z każdym ruchem sprawdzałam, czy to się nie włączy. Cały dzień czekałam aż to przyjdzie, a nie przyszło" - mówiła z ulgą Dominika Ostałowska.
Dominika Ostałowska: Tak zmieniała się gwiazda "M jak miłość"!