– Moja żona Bożena poleciała do Danii, gdzie mieszkają nasze dzieci i wnuki. Zostałem sam w domu. Kilka dni później poczułem, że słabnę, i zasnąłem. Okazało się, że spałem tak mocno, że przez kilkanaście godzin nie odbierałem telefonów od Bożeny, a w komórce wyczerpała mi się bateria. Ona tak się tym zaniepokoiła, że zadzwoniła do mojego kolegi z zespołu, Jacka Malanowskiego i poprosiła go, aby dosłownie walił do drzwi i dzwonił dzwonkiem – opowiada Lichtman.
– Niestety, nadal spałem, a przed dom podjechała już straż pożarna z drabiną, którą wezwała moja żona. Strażacy już mieli wspinać się na czwarte piętro, kiedy dotarło do mnie to, co się dzieje, ale nie do końca. Nadal byłem tak słaby, że od razu trafiłem do szpitala, a tam okazało się, że mam koronawirusa! – kontynuuje artysta.
Lekarze trzymali Trubadura na oddziale dla covidowców przez trzy tygodnie. Stracił węch i smak. Obsługiwał go personel ubrany w specjalne kombinezony. - Oni mnie rozpoznawali, a ja ich nie. Sceny jak z filmu Seksmisja, choć nie była to komedia. Ci lekarze byli i są wspaniali, to dla nich śpiewałem wiosną piosenkę na hot 16 challenge, która zebrała prawie milion odsłon na You Tube – relacjonuje. Muzyk chwali też sobie szpitalna kuchnię i twierdzi, że w menu próżno było szukać pasztetowej i albo chemicznych wędlin. - Wszystko było zdrowe i smaczne. Wojewódzki Specjalistyczny Szpital przy Kniaziewicza w Łodzi bardzo dba o swoich pacjentów – stwierdza.
Lichtman wie, że miał sporo szczęścia i pokonał wirusa, który potrafi odebrać życie nawet młodym ludziom. – Cieszę się, że będzie szczepionka. Słyszę głosy, że jest niebezpieczna, ale ja mimo to zaryzykuję i się zaszczepię. Czekam na informacje, gdzie i kiedy – deklaruje.