W wywiadzie dla GAZETY WYBORCZEJ Michał Figurski opowiada, w jak ciężkiej sytuacji się znalazł. Stracił pracę, jego żona również, a wokół są same sępy:
- Siadamy z Odetą, liczymy, na czym oszczędzić, co jest zbędne. Wiesz, przestajesz chodzić co tydzień na sushi, kupować w drogich sklepach. Zauważam też, ile kosztuje benzyna. Zaczynasz liczyć, ile warte są twoje samochody.
- Tniecie domowy budżet?
- Nie jedziemy na urlop za granicę, tylko do Zakopanego. A tam osaczenie. Ludzie robią nam telefonami komórkowymi zdjęcia, które zaraz lądują w sieci albo w tabloidach. Jedno daje "Super Express" z podpisem, że nie stać nas na wyjazd za granicę. A właścicielem tej gazety jest ten sam facet, który wywalił mnie z Eski, widząc, że może przeze mnie stracić. Jestem bezrobotny, bez planów, żona też, a wokół sępy. Mam kryzys. Zaczynam wątpić, czy to, co robiłem przez lata, było dobre, czy miało jakąś wartość. Nasza sprzątaczka też podłamana, bo dzwonią do niej koleżanki, potępiając nas, a ona pyta, czy może dla nas jeszcze pracować. Czuje się winna.