Michał Figurski we wrześniu 2015 roku doznał wylewu krwi do mózgu. W ciężkim stanie trafił do szpitala na Banacha, gdzie od razu przeszedł skomplikowaną operację neurologiczną. Po zabiegu dziennikarz przez wiele tygodni pozostawał w śpiączce. Po wybudzeniu konieczna była rehabilitacja. Po raz pierwszy do domu mógł wrócić dopiero na początku 2016 roku. To właśnie wtedy jego mieszkanie odwiedziła ekipa "Dzień Dobry TVN". Figurski w szczerym wywiadzie opowiedział m.in. o tym jak wyglądały pierwsze objawy wylewu.
- To jest tak, że budzisz się z potwornym bólem głowy i świadomością, że coś się złego stało, ale nie wiesz co. Ja zacząłem sobie przypominać numer pesel, numer telefonu, żeby sprawdzić, czy w ogóle mój mózg funkcjonuje. Kiedy spojrzałem na lewą rękę to w ogóle nie poznałem, że to moja własna kończyna - opisywał swój stan tuż po wylewie Figurski.
Skutki wylewu Figurski odczuwa do dzisiaj. Najbardziej ucierpiała jego lewa strona ciała. Ręka wciąż nie odzyskała pełnej sprawności.
- Jeżeli chodzi o kwestię mowy i funkcje mózgowe, no to tutaj podobno nigdy nie było dobrze, ale jest już znacznie lepiej - zażartował dziennikarz. Przypomniał jednocześnie pełne niepokoju chwile oczekiwania na karetkę.
- Oczekiwanie na przyjazd karetki jest przerażające. Po przyjeździe karetki dowiadujesz się jaka jest wstępna diagnoza i słyszysz słowo "wylew" i wtedy jesteś bardzo daleko od spokoju. To brzmi trochę jak wyrok.
Figurski wyznał, że nie pamięta pierwszych dwóch tygodni po wylewie oraz po operacji. Dodał również, że w tym czasie odczuwał potworny ból. Tak duży, iż personel medyczny musiał przywiązywać go do łóżka. Pierwszym świadomym wspomnieniem była twarz partnerki - Jagny.
- Ona przeszła największe piekło. Była przy mnie, gdy to wszystko się stało. Razem z moją siostrą siedziała pod salą operacyjną. Ona walczyła o to, by wykonano mi szybko tę operację. To człowiek, który uratował mi życie - wyznał dziennikarz.
W czasie wywiadu padło pytanie dotyczące tego, co zmieniło się w życiu Figurskiego po chorobie. Dziennikarz podkreślił, że po doświadczeniu wylewu ma pewność, że jest otoczony ludźmi, na których może liczyć i którzy nie pozwolą mu zginąć. Przytoczył sytuację, gdy koledzy z pracy przynieśli mu listy ze słowami wsparcia od fanów. Jego partnerka wytapetowała tymi listami całą ścianę. Dzięki temu Figurski zmienił zdanie na swój temat.
- Ja miałem o sobie znacznie gorsze mniemanie. Śmiałem się, że być może na dobre wyszedł ten cały wylew, bo mogłem znowu uwierzyć w siebie. Po drugie nabierasz dystansu do takich rzeczy jak praca, pieniądze, które wydawały się być najważniejszą składową mojej egzystencji. Natomiast prawie dałem się wykończyć przez to - mówił Figurski i dodał - To musiało się po coś stać. (...) Mam i zawsze miałem olbrzymie szczęście w życiu i chyba wyczerpałem olbrzymi jego zapas na przyszłość.