Michał Lewandowski: Kogo NAPRAWDĘ kocha Maciek

2012-02-03 3:10

Michała Llewandowskiego znająa doskonale widzowie serialu "Majka". Tam grał statecznego właściciela firmy architektonicznej. W "Julii" też ma na głowie sprawy rodzinnej firmy, ale taki stateczny to już nie jest. Wydawało się, że jest zakochany w młodej Julii. Ale czy związek z naiwną dziewczyną z prowincji nie jest zaaranżowany po to, by ukryć prawdziwe życie Maćka?

- Już po pierwszych odcinkach serialu widać, że Maciek nie jest typową czarną owcą w rodzinie.

- Nie. Ale jest przeciwieństwem swojego poukładanego brata (Krystian Wieczorek - przyp. red.). Janek to facet, który przez 45 minut uważnie uczestniczy w lekcji, natomiast Maciek wiecznie czeka na przerwę.

- Czyli po prostu jest nieodpowiedzialnym imprezowiczem!

- To lekkoduch, ale mimo wszystko wrażliwy. Owszem, spóźnia się do pracy i lekceważy zobowiązania, a mimo to jest sympatyczny. Dlatego właśnie wszystkie błędy są mu wybaczane.

- Łatwiej mu, bo pracuje w firmie rodziców!

- Ale z drugiej strony to dobry fachowiec. To, że lubi się bawić i wciąż jest spóźniony, nie oznacza, że nie może czegoś skutecznie załatwić.

- Lubi też bawić się kobietami.

- Na początku serialu może się wydawać, że wykorzystuje sytuację. Jednak tak naprawdę to bardzo uczuciowy człowiek. W serialu będzie czas, żeby to też pokazać.

- Zaprzyjaźni się z Julią?

- I nie tylko! Będą zaskoczenia!

- "Julia" to już drugi serial, który kręci pan w Krakowie. Zamierza pan przenieść się tu na stałe?

- Nie, choć większość czasu spędzam teraz w Krakowie, to moja baza jest w Warszawie.

- Pod Wawelem czas płynie inaczej?

- Owszem, wolniej. Ale bardzo mi to odpowiada. Pochodzę z Elbląga, a tam w ogóle czas stoi w miejscu. Można to poczuć zwłaszcza latem. Gdy wtedy jestem w Elblągu, nie chce mi się wyjeżdżać. Naprawdę kocham to miasto. To są moje zapachy, mój widok, moje ścieżki. W Warszawie mieszkam na Saskiej Kępie. To najspokojniejsza dzielnica miasta. Tu też czas płynie wolniej. To mój kawałek Elbląga w Warszawie.

- Mieszka pan w Warszawie, pracuje w Krakowie, a rodzinę ma w Elblągu. Każdą wolną chwilę musi pan spędzać w podróży.

- Moja dziewczyna, Madzia, kiedyś mieszkała w Słupsku. Teraz dziwi się: "Jak ty to robiłeś, że po 10 godzinach na planie w Krakowie jechałeś do mnie nad morze?". To było w czasach "Majki". Jeździłem tak kilka razy w miesiącu. Miałem wtedy pseudonim Cyborg. Ale doszło do wypadku. Jechałem 110 kilometrów na godzinę i w okolicach Bydgoszczy skasowałem samochód. To mogło się źle skończyć. Na szczęście przeżyłem.

- Długo leżał pan w szpitalu?

- 3 godziny. Po czym wsiadłem do samochodu zastępczego i dalej jechałem do Słupska.

- Po takim wypadku przewartościowuje się życie?

- Pamięta się o tym. Na szczęście z czasem wspomnienie się zaciera. Chociaż do tej pory przypominam sobie zapach gazu z poduszki powietrznej, pomarańczowe migające światła i widok mojej ukochanej Madzi, która traciła przytomność.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają