Super Express: - Ustawa o związkach partnerskich, która ma szansę wejść w Polsce, jest jedną z najbardziej konserwatywnych i okrojonych w Europie i zachodnim świecie. A jednak wciąż są osoby, które uważają, że to jest za dużo, że trzeba zawierać związek u notariusza… Bo inaczej ktoś się poczuje urażony. Jak ty do tego podchodzisz?
Michał Piróg: - Jeden krok w porównaniu do drugiego kroku nie jest i nie może być równy. Jedno państwo i jedna mentalność nie jest porównywalna nigdy do drugiego. Jeśli u nas idzie to trudniej, jeśli nie jest to tak łatwe, jak było w innych państwach zachodnich, nie miejmy za złe. Jest to pierwszy realny zapis, który próbuje ktoś przeforsować. Może on jest mały, może nie jest wystarczający, ale w końcu jest. Nie jest to tylko słowo, tylko są to złożone papiery. Jeszcze nikt tego nie zrobił wcześniej. Ja wiem, że apetyt jest na więcej. Wiem, że idea równouprawnienia mówi o czymś zupełnie innym. Ale nie można, będąc niezadowolonym, że nie jest to pełen pakiet i pełne 100% tego, co byśmy chcieli, szkalować osoby, która stworzyła ten projekt, która go złożyła. Bo jednak to zrobiła. Jest ktoś, kto się odważył, to zrobił. Wiem, że chcemy więcej, ale od czegoś trzeba zacząć.
- A jak się czujesz, gdy słyszysz na przykład panów z PSL-u, którzy mówią, że to nie może być takie samo zawarcie związku, jak w urzędzie, do którego mają pary hetero?
- Bardzo dobrze się czuję! Bo dzisiaj oni mówią, że nie mogę zawrzeć związku z innym mężczyzną tak jak robią to mężczyźni z kobietami. A jak byłem nastolatkiem, to słyszałem, że nie mam prawa istnieć. Dużo się zmieniło. Krok na przód!
- A powiedz mi, gdyby ta ustawa przeszła, to czy ty byłbyś skłonny zawrzeć związek partnerski?
- Wiesz, dla mnie, podkreślam - dla mnie - akurat związek partnerski i w ogóle małżeństwo między osobami jednopłciowymi, nie są aż tak ważne. Nie potrzebuję ceremonii i tak dalej. Dla mnie to jest pewnego rodzaju formalność. Ja tak do tego podchodzę. Oczywiście, później możesz sobie robić imprezy, z jakimi chcesz gośćmi, jak bardzo romantyczną, jak bardzo szaloną. To jest tylko dodatek. Ale ja nie jestem osobą religijną. Bardzo możliwe, że jest to istotne dla osób religijnych, które chciałyby mieć taką ceremonię ślubną z prawdziwego marzenia. Którzy kochają Boga - tego, tamtego, któregokolwiek. Dla nich to jest ważne. I dla tych ludzi, pomimo tego, że dla mnie to jest nieważne, ja nadal będę walczył, żeby kiedyś to było możliwe.
- Jak już mówimy o takiej wymarzonej ceremonii, czy ty kiedyś się nad tym zastanawiałeś? Jak wyglądałoby twój ślub?
- Ależ myśmy to już planowali z partnerem! Rabin, rodzice w ogrodzie naszego domu, który wtedy znajdował się w Izraelu. Taki był plan. Nie miało to być nic wielkiego.
- Czyli nie białe łabędzie jak w filmie „Seks w wielkim mieście” podczas ślubu gejowskiej pary?
- Zwierzętom na ślubach mówię "nie"! Chyba, że będą zaproszone w ramach gości, a nie do pracy (śmiech). Nie mam chyba takiego romantycznego obrazu… To też zależy od tej drugiej osoby. Nasze podejście było bardziej takie, żeby ta ceremonia po prostu się odbyła, żeby ci, którzy są najważniejsi, czyli najbliższa rodzina, mogli przy tym być. Wiadomo było, że trzeba wybrać kraj, w którym ceremonia może się odbyć. Myśmy się zdecydowali wtedy na Izrael. Dużo rzeczy bierze się pod uwagę w takiej sytuacji – finanse, lista gości... Wtedy nie mieliśmy jakichś romantycznych planów. Dzisiaj nie jesteśmy ze sobą. Może i dobrze, że to się nie wydarzyło.
- To może jeszcze cię czeka romantyczna uroczystość.
- Może. Ale to zależy też od drugiej osoby. Związek zawierasz z kimś, z kim chcesz coś wspólnie zrobić, macie wspólne marzenia. To nie jest tylko moja wypadkowa. Może przy innej osobie stanę się romantykiem i powiem: "róbmy po bandzie, niech będzie na bogato!". Ale schodząc na ziemię, te wszystkie podatkowe, spadkowe historie i tak trzeba załatwić z urzędnikiem. Ważne jest, żebyśmy mogli robić to w pewnego rodzaju poszanowaniu zarówno nas, a później także poszanowaniu prawa. A to czy to będzie aż tak idealne, jak myśmy sobie wymarzyli? No szkoda, że nie, ale...
- Czyli trzymasz kciuki za tą ustawę.
- Trzymam kciuki za tę ustawę. I za każdą następną, która być może po niej przyjdzie. Najpierw trzeba ściąć drzewo, żeby zbudować most. Pewnie, że tak.
Zobacz również: Michał Piróg stroi miny w gorsecie i spódnicy. Co na to internauci? Sprawdziliśmy