Michał Sumiński - historia życia - Po wyjściu z obozu ważyłem 36 kilo

2010-11-09 19:00

Michał Sumiński (95 l.), sympatyczny i dobroduszny prowadzący w latach 70. program "Zwierzyniec", przeszedł w swoim życiu piekło wojny. Tylko "Super Expressowi" opowiada o pierwszych, dorosłych latach.

Jest z pokolenia, które wojnę przeżyło najdotkliwiej. Kiedy wybuchła, miał 24 lata. Na dwa dni przed jej rozpoczęciem był w Szwecji. Pływał po Bałtyku, morze to był jego żywioł. Jednak wrócił swoim jachtem do bombardowanego Gdańska. Mógł zostać, ale pognał do Polski.

Przeczytaj koniecznie: Michał Sumiński: Polowałem od dziecka

Działał w podziemiu. Pewnego dnia obstawiał jedną z akcji. Pilnował, by nikt niepożądany nie trafił na spotkanie kolegów. Ale nie wiadomo skąd, jakby spod ziemi nagle wyrósł przed nim niemiecki oficer. - Oddaliśmy kilka strzałów. Widzieliśmy swoje twarze. Staliśmy w odległości kilku metrów - opowiada Sumiński. Potem się rozbiegli. I kiedy wydawało się, że ta historia tym razem skończy się szczęśliwie, zdarzyła się rzecz niesamowita.

Kilka dni później pan Michał udaje się do kawiarni przy ul. Żurawiej. Ma tam spotkać się z osobą, która będzie wiedziała coś o jego ojcu Stanisławie. Podobno pojawiły się możliwości wydostania go z obozu na Majdanku. Nagle ktoś krzyczy: "Hande hoch!". Sumiński pomyśli, że to kumple robią mu żarty. Odwraca się, widzi niemieckiego żołnierza, do którego strzelał. - Poznałem go, on mnie też - opowiada. Trafia na Szucha. Trzy dni przesiedzi w tzw. tramwaju - korytarzu z dwoma rzędami krzeseł ustawionymi jak w tramwaju. Wreszcie przesłuchuje go funkcjonariusz, który nie bardzo chce się nawet zorientować w jego sprawie. - Byłem osobnikiem, który nie pasował Niemcom. Inteligent, właściciel majątku, szlachcic - wymienia Sumiński. - Trafiłem więc na Pawiak...

Patrz też: Historia życia Ryśka z "Klanu": Piotr Cyrwus - Dostałem rolę Rysia, bo nie umyłem rączek

Celę dzieli z więźniem, który zamiata korytarze. I to on pewnego dnia podsłuchał, że w Lubelskim była akcja. Zginęło kilku gestapowców, w tym ten Niemiec spod kawiarni. To przesądza w jego sprawie. Wyrok zostaje podpisany. W maju 1943 roku Sumiński trafia do Auschwitz, zostaje więźniem o nr. 119464. W styczniu 1945 roku przepędzają go "marszem śmierci" do obozu Mauthausen-Gusen.

- 5 maja 1945 roku o godz. 17 do obozu wkracza armia amerykańska, a z nią wyzwolenie. - Opuszczając to miejsce, zwrócono mi z obozowego magazynu, odebrany uprzednio zegarek i sygnet rodowy. Wydano zaświadczenie, że ważyłem... 36 kilo - mówi, a po chwili dodaje: - Ja nie dzielę swojego życia na czas sprzed wojny i po wojnie. Dla mnie wojna nie istnieje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają