Michał Urbaniak przez kilka dni był w śpiączce
Michał Urbaniak (81 l.) już dawno zapisał się w historii nie tylko polskiej, ale również światowej muzyki. Artysta ma na swoim koncie aż 80 autorskich albumów. Współpracował z największymi jazzowymi artystami, w tym z ikoną gatunku - Milesem Davisem. Chociaż w styczniu skończył 81 lat, to nadal jest aktywny zawodowo.
Niestety, od kilku lat zmaga się z problemami zdrowotnymi. W 2014 roku przeszedł poważną operację biodra. Leczył się w klinice w Niemczech. Kilka miesięcy później trafił do szpitala i musiał odwołać część koncertów. We wrześniu 2020 roku podczas gali wręczenia Popkillerów, miał odebrać nagrodę za całokształt zasług dla kultury. Jednak zamiast niego na scenie pojawił się Hieronim Wrona (Hirek Wrona), który podziękował w imieniu wielkiego muzyka.
Wyznał przy tym, że Urbaniak ponownie trafił do szpitala. "Michał jest w bardzo złej sytuacji zdrowotnej i taka prośba już ode mnie, nie od niego - jeśli ktoś w coś wierzy, to niech tam się pomodli, a jeśli nie wierzy, to niech trzyma za niego kciuki" - powiedział Wrona.
Artysta od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale regularnie pojawia się w Polsce. Wiele osób zadaje sobie pytanie, co obecnie dzieje się z muzykiem. W rozmowie z Mariuszem Szczygłem w programie "Rozmowy (nie)wygodne" dla TVP Info, wyznał, że zdarzyło mu się zobaczyć wiadomość o własnej śmierci. "Już widziałem taką notatkę, że nie żyję" - powiedział z uśmiechem. Na początku tego roku Michał Urbaniak przeszedł kolejną operację. Po zabiegu pojawiły się komplikacje, które spowodowały, że został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. "Miałem wielką przygodę, bo przy niewielkim zabiegu kardiologicznym pojawiły się komplikacje, między innymi dlatego mam teraz głos jak Miles Davis. Byłem w śpiączce farmakologicznej przez pięć dni" - powiedział artysta.
Zobacz również: Michał Urbaniak szczerze o narkotykach, disco polo i Lady Gadze [WYWIAD]
Michał Urbaniak: "Uczę się chodzić na nowo"
Muzyk opowiedział o tym, co widział podczas śpiączki. Okazuje się, że śnił niesamowite historie. Z uśmiechem zdradził, że być może powstanie z tego kiedyś kolejna książka. "Leciałem do Nowego Jorku z Okęcia, były dwie rakiety, nie samolot, no i kumpla spotkałem. Zaczęliśmy gadać, nie mówiliśmy, gdzie kto leci, bo wiadome było, że do Nowego Jorku. Stewardesa mówi po rosyjsku: 'do Moskwy lecimy'. Spędziłem trochę czasu tam, miałem romans ze sztuczną inteligencją - maszyna była koło mnie i taka ręka wychodziła i wbijała mi zastrzyk co parę minut i krew pobierali, a ja miałem właśnie anemię i brakło krwi. Mówię: 'nielza, nielza, ja oddam wam potem, ale muszę sam zrobić trochę tej krwi'. Dużo tam się działo" - wspominał Urbaniak.
Podczas śpiączki śnił o osobach, które zna, o lekarzach, pielęgniarkach, a nawet własnej córce. Mika Urbaniak odwiedziła go we śnie i powiedziała, że zmarła jej matka - Urszula Dudziak. Po przebudzeniu przez kilka dni nie potrafił odróżnić snu od rzeczywistości. Gdy w szpitalu przyszła do niego Dudziak, ze zdziwieniem zapytał ją: "Ty żyjesz?!". Piosenkarka odpowiedziała: "A dlaczego miałabym nie żyć?". Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że "wrócił" do prawdziwego życia.
Rozmawiając z Mariuszem Szczygłem żartował, że większość jego fanów ma za sobą zabiegi wymian kolan lub bioder albo mają bajpasy. On sam doskonale odnajduje się w towarzystwie młodszych pokoleń. Jednak nadal odczuwa konsekwencje zabiegu sprzed kilku miesięcy. "Ja się czuję jakbym miał 21, chociaż uczę się chodzić na nowo. Mam również codzienną rehabilitację" - zdradził. Na czas rehabilitacji przebywa w Polsce. Po jej zakończeniu planuje powrót do USA.
Zobacz również: Urszula Dudziak zbiegła ze sceny i zalała się łzami. To pierwszy taki skandal na festiwalu w Opolu