Mandaryna zaliczyła ostatnio wielki, sceniczny powrót, który nie do końca zgadzał się z wizją jej byłego męża. Michał Wiśniewski publicznie stwierdził, że najchętniej widziałby ją jako "królową dance", którą próbował z niej zrobić kilkanaście lat temu. W rozmowie z Pomponikiem Marta odniosła się do jego krytyki stwierdzając, że nie ma dla niej większego znaczenia.
- Ja już dawno poszłam w inną stronę. Nie uszczęśliwimy całego świata. Czemu mam puszczać Michałowi wszystko, co robię? Ja się rozwiodłam 15 lat temu! Nie wysyłam mu wszystkiego, co robię, ale nasza relacja jest bardzo poprawna. Nie rzucamy się sobie na szyję, ale chyba się lubimy - powiedziała Mandaryna.
W dodatku ośmieliła się też skomentować ostatnie zarzuty Karoliny Pisarek wobec jej byłego męża. Modelka stwierdziła, że Michał Wiśniewski ma dwie twarze, a prawdziwą pokazuje dopiero, gdy zgasną kamery.
- Wszystko jest możliwe. Dlatego myślę, że każdy powinien robić swoje najlepiej, jak potrafi. Nie śledzę poczynań Karoliny i nie wiem o awanturze z Michałem. Ale wydaje mi się, że może być to możliwe - powiedziała dziennikarce JastrzabPost.
Te komentarze najwidoczniej przelały czarę goryczy, bo Michał Wiśniewski zablokował na Instagramie matkę swoich dzieci. Mandaryna nie może widzieć jego wpisów, ani ich komentować. Dziennikarka spytała go, czemu zablokował Martę. Michał zaczął wypowiadać się o swojej byłej żonie w dość nieprzyjemny sposób...
- Bardzo się cieszę, że zadałaś mi to pytanie. Odsyłam do płyty "Trzynaście postulatów w sprawie miłości". Nie żyjemy na Facebookach. Żyjemy w rzeczywistości. Ja w ogóle nie zajmuję się moimi social mediami. Jeżeli dwójka dorosłych ludzi nie potrafi do siebie zadzwonić i jeszcze wypowiada się w formie typu "nie znam sprawy", no to serio, bądźmy dorośli. Ja jestem dorosłym chłopcem - odpowiedział dziennikarce.
Kolejną szpilę wbił Marcie komentarzem dla reportera Pomponika.
- Zajmijmy się sobą, nie żyjmy życiem innych. Ja nie muszę mówić o Mandarynie, wystarczy, że Mandaryna dużo mówi o mnie - powiedział w wyczuwalną ironią.
Myślicie, że Michał rzeczywiście zachował się jak "dorosły chłopiec", którym sam się nazywa?