Dlaczego ten koncert jest dla Was taki ważny?
- To szczególne wydarzenie, bo po raz kolejny udało nam się zgromadzić na scenie komplet ważnych dla zespołu osób. Będzie więc: Justyna Majkowska, która była z nami w okresie największego sukcesu, Ania Świątczak, która śpiewała z nami najdłużej no i nasza nowa, zjawiskowa wokalistka Agata Buczkowska, która śpiewa z nami obecnie.
Agata Buczkowska? A co z Martą Milan, ostatnią wokalistką?
- Marta mieszka na stałe w Stanach. Dostała właśnie nową propozycję od Disneya i uznała, że nie da rady połączyć tego z pracą w zespole. Uważam, że zachowała się bardzo uczciwie... a my musieliśmy szukać nowej wokalistki... Tym sposobem mamy Agatę, która śpiewa z nami od dwóch miesięcy i mam nadzieję, że zdecyduje się na stałą współpracę.
Która to już wokalistka w Ich Troje? Szósta?
- Dokładnie siódma. Ciężko się doliczyć, bo niektóre panie były z nami tak krótko, że nie zdążyły zapisać się w historii zespołu.
Trudno pracować przy takiej rotacji wokalistek?
- Bardzo trudno! Gdyby to od nas zależało, to byśmy wokalistek nie zmieniali. Ale człowiek zmiennym jest, szuka nowych wyzwań, a ja staram się te wyzwania wspierać. Absolutnie nie wyobrażam sobie aby jakąkolwiek umową zmuszać kogoś, by robił coś na siłę. Staramy się zakładać, że trzonem zespołu są moje teksty i Jacka muzyka.
Skąd pomysł na współpracę Ich Troje z Łódzką Orkiestrą Filmową?
- Mieliśmy szansę zagrać z tą orkiestrą już w zeszłym roku w katowickim Spodku. Był to koncert jubileuszowy z okazji 20-lecia zespołu. Bardzo dobrze to wyszło. I tak sobie pomyśleliśmy, że zanim ruszymy w trasę letnią, to przypomnimy sobie jak to było. Tylko teraz nie w dużej hali, a bardziej kameralnie - w teatrze. Sam jestem ciekawy jak wyjdzie tym razem. Ich Troje zawsze grał na żywo w dużym składzie. Mamy 12 tancerzy, 9 muzyków, 3 osoby w chórku.... no i nas troje.
Jak nazwać gatunek muzyczny, który prezentuje zespół Ich Troje?
- Muzyki Ich Troje nie da się wsadzić do żadnej szuflady konkretnego gatunku muzycznego. Tworzymy swego rodzaju spektakl zbliżony do musicalu. A musical jako taki nie może być oceniany pod względem wartości ani formy. Uwielbiam swego rodzaju dosłowność, staram się nie stosować niedopowiedzeń. Jeśli piszę: "chciałbym z tobą być przez całe lato", to nie ma co się doszukiwać czegoś innego niż słychać. Jeżeli tekst jest banalny, to taki ma pozostać, taka jest jego rola. Nie trzeba do wszystkiego dorabiać ideologii. Niektóre utwory mają po prostu bawić, inne nakłaniają do refleksji. Większość jest bardzo dosłowna, a przekaz prosty. Po co go utrudniać?
To skąd tyle krytyki w stronę zespołu?
- Kiedy kazało się, że nasza muzyka składa się z wielu form muzycznych, kogoś zaczęło to boleć. A kiedy wyszliśmy do publiczności z flagami, strojami, ogniem, próbowano nam przypinać łatkę pewnego obciachu. Przed czym bronimy się zawsze całą piersią. Na tym właśnie polega przekaz musicalowy. Bez zahamowań łączymy słowo, dźwięk i obraz. Czasami - w zależności od sytuacji - wystarczy tylko słowo, czarny sweter i koszula. A czasem trzeba się przebrać, pokazać ludziom przepych. Niektórym ten przepych kojarzy się z kiczem. A to z kiczem nie ma nic wspólnego, bo kicz to eksponowanie czegoś na siłę. My niczego na siłę nie robimy. Robimy to, co nam w duszy gra. Niektórzy nie potrafią nas nazwać i to jest jedyne wytłumaczenie na ich obronę.
Pojawiały się wątpliwości, czy podążacie dobrą drogą?
- Sukces tego zespołu polegał przede wszystkim na jego uczciwości. Nikogo nie udawaliśmy i nie mamy zamiaru udawać. Pokazujemy, że nawet po latach jesteśmy w stanie się wszyscy spotkać. To że w Warszawie będzie Justynka, że będzie Ania... W przyszłym roku czeka mnie kolejny jubileusz, tym razem moje 30 lat na scenie. Jubileusze są fajne, bo podnoszą świadomość artysty i uświadamiają istnienie wiernej publiczności. Ci ludzie, przychodząc od lat na koncerty, dają nam dowód na to, że to wszystko ma sens. To daje taką masę energii, że aż nieprawdopodobne. Zapisaliśmy się na kartach polskiej muzyki rozrywkowej. Trudno wyobrazić sobie wesele bez "A wszystko to bo ciebie kocham". Piosenka "Powiedz" jest ważna w domach dziecka i we wszystkich tych miejscach, w których potrzeba odrobiny otuchy. Kilka rzeczy mi się udało.
Przez 22 lata istnienia zespołu urodziło się i dorosło nowe pokolenie. Czy publiczność się zmieniła?
- Ja w ogóle nie mogę się przyzwyczaić do tego, że to już tyle lat. Że na koncerty przychodzą dzieci tych, którzy słuchali Ich Troje. Dla mnie to jak z bicza trzasł. Czy publiczność się zmieniła? Raczej to my się zmieniliśmy. Kiedyś ludzie 40-letni wydawali nam się starzy. Dziś sam mam 45 lat i mówię: łał! Dopiero zaczynam żyć! Jestem bogatszy o doświadczenia: o wielkie sukcesy i o olbrzymie porażki. Moja żona mawia, że każdy sukces potrafię przekuć w niesamowitą porażkę. I coś w tym jest. Wolę mówić o tym, co się nie udało, niż udało. Mam pełną świadomość, tego, że bardzo wiele mi się udało. Ale lepiej jest myśleć nad tym, co było złe, żeby nie popełnić drugi raz tych samych błędów.
Gdyby nie muzyka... to co?
- My wszyscy na co dzień mamy własne biznesy, bo musimy z czegoś żyć. Zespół Ich Troje stworzyliśmy, żeby spełniać się hobbystycznie. To że on zamienił się dla nas w pracę na jakiś czas, to bardzo fajne. Gdyby tego sukcesu nie było, też by się nic nie stało. Muzyka zawsze by się przewijała w moim życiu. Ale udało się, szczęście się do nas uśmiechnęło. Oczywiście to również ciężka praca, bo bez tej pracy nie byłoby nic. Przecież zanim ukazał się singiel, zagraliśmy 1000 koncertów po klubach! Ale praca i umiejętności to jedno, a łut szczęścia drugie. U nas to wszystko razem zadziałało. I dlatego żaden hejt nie jest w stanie wymazać mi z pamięci tych osób, które są z nami i wspierają nas na co dzień. Spotykam się z dzieciakami z domów dziecka, które kiedyś śpiewały z nami na spotkaniach: "Nie pij tato". Dziś prowadzą poważne biznesy i mówią o tej piosence: "to jest nasz hymn". Czy było warto? No tak, było warto. Niczego nie żałuję.
Kiedy będzie nowa płyta?
- Zaraz po koncercie wyjeżdżamy z Jackiem na Mazury i bierzemy się do roboty. Wyciągniemy pierwiastek z tego wszystkiego. To będzie pierwszy taki nasz eksperyment. Robimy męski wypad we dwóch. Zabieramy ze sobą instrumenty, notatniki i będziemy pisać. A co nam z tego wyjdzie, przekonacie się Państwo pod koniec roku.