Wiesław Michnikowski nie od razu został aktorem
Matka aktora urodzonego w przedwojennej Warszawie szykowała go podobno na księdza. Bo "w rodzinie był przecież i prałat, i kanonik…".
Przeczytaj także: To nas śmieszyło w PRL-u. Mistrzowie kabaretu. Wspomnień czar
To w kościele miał zresztą miejsce jego sceniczny debiut, gdy w akompaniamencie organów zaśpiewał popularną wtedy arię z operetki „Bajadera”:
To się zdarzyło w naszej parafii, w kościele Wszystkich Świętych. Biedna mama była tym nieco przerażona i szczerze mnie za ten wybryk zrugała.
Pomimo tak udanych początków, nie planował artystycznej kariery. Chciał bowiem zostać mechanikiem samochodowym i w czasie okupacji pracował nawet w warsztacie przy ulicy Srebrnej. Był pomocnikiem majstra do czasu ukończenia technikum, a to sprzyjało aktom sabotażu:
Przed samym odbiorem go przez Niemców wrzucaliśmy do skrzyni biegów kilka sprężynowych podkładek. Samochód wyjeżdżał, a po czasie skrzynię biegów diabli brali.
Po upadku Powstania trafił z rodzicami do Lublina, a po wojnie, mając duże doświadczenie w pracy mechanika, poszedł tam na studia. Czuł jednak, że ciągnie go na scenę.
Michnikowski został mężem, a potem Starszym Panem
Swoją przygodę z teatrem Michnikowski rozpoczął w lubelskim Teatrze Domu Żołnierza, a w początkach kariery zetknął się ze śmietanką przedwojennych aktorów, m.in. Aleksandrem Żabczyńskim, Antonim Fertnerem czy Tolą Mankiewiczówną.
Na stałe do Warszawy przeniósł się w 1951 roku. Dwa lat później, w ramach pracy nad spektaklem, poszli całą grupą na wystawę obrazów Canaletta w Muzeum Narodowym.
Naszym przewodnikiem była śliczna absolwentka historii sztuki Marysia Sobieszek
– opowiadał swojemu synowi Marcinowi w książce „Tani drań”, gdzie po raz pierwszy otworzył się publicznie na temat życia prywatnego. Długo starał się później o jej względy. Pisał nawet dla Marysi wiersze.
Pobrali się w 1956 roku, dwa lat później aktor trafił do Teatru Współczesnego.
Niewysoki, pełen słodyczy, chowa się przed wzrokiem innych, ciemne oczy spoglądają z wyrzutem, a przy tym to chłopiec czysty i niewinny
– mówił o nim dyrektor Erwin Axer. Gdy na scenie przy ulicy Mokotowskiej 13 zetknął się z Mieczysławem Czechowiczem, od razu zaiskrzyło, a ich tandem Tanich Drani wkrótce stał się znany w całej Polsce.
Michnikowski stawiał kabaret na trzecim miejscu
Uważał się przede wszystkim za aktora teatralnego i mówił, że to dla niego naturalne środowisko, jednak w 1958 roku związał się także z Polskim Radiem, gdzie został stałym gościem kultowego programu „Podwieczorek przy mikrofonie”.
Radio lubiłem z dwóch powodów: po pierwsze, nie trzeba było uczyć się tekstu na pamięć. A po drugie, dlatego, że nie było mnie widać. Na trzecim miejscu w mym sercu jest kabaret
– opowiadał w 2008 roku.
Niedługo później, w 1959, zadebiutował w Kabarecie Starszych Panów piosenką „Wesołe jest życie staruszka”, wylansował tam również „Adio pomidory” oraz „Jeżeli kochać”.
Bardzo lubiłem pracować z Jeremim Przyborą i Jerzym Wasowskim. Oni stwarzali wymarzony nastrój. Lubiliśmy się między sobą, nigdy nie było żadnej zazdrości i awantur. Wszyscy się cieszyli, że kolega czy koleżanka dostali dobry tekst
– wspominał w Polskim Radiu.
W latach 60. dołączył jeszcze do Kabaretu Dudek, który założył Edward Dziewoński. Do dzisiaj ogromną popularnością cieszy się ich wykonanie słynnego skeczu „Sęk” autorstwa Konrada Toma, polskiego scenarzysty żydowskiego pochodzenia.
Zagrał w filmie o świecie bez mężczyzn, jego świat załamał się bez kobiety
Podobno Erwin Axer uważał, że Michnikowski świetnie zagrałby kobietę.
Nic jednak z tego nie wyszło, chyba reżyser przestraszył się tej propozycji i "wygryzła" mnie z roli Perzanowska. Po jakimś czasie przyszła kolejna oferta: niewiele brakowało, abym wcielił się w matkę Zofii Mrozowskiej(…) Ale musiałem z tego zrezygnować
Pomysł dyrektora Teatru Współczesnego udało się zrealizować dopiero Juliuszowi Machulskiemu w filmie „Seksmisja”, w którym obsadził aktora jako Jej Ekscelencję, trzęsącą żeńską populacją w świecie bez mężczyzn.
Lecz jego świat zawalił się, gdy zabrakło w nim kobiety – tej jedynej, z którą przeżył ponad pół wieku.
Przez lata bywałem gościem w domu, więc to ona zajmowała się synami, domem, wszystkimi sprawami
– opowiadał o żonie. Dlatego powtarzał, iż powinna zostać beatyfikowana. Kiedy Maria Sobieszek zachorowała w 2009 roku, Wiesław się załamał i postanowił zrezygnować z pracy.
To był cios, po którym się już nie pozbierał
– wspominał jego syn Marcin Michnikowski.
Nie ustrzegł wnuka przed aktorstwem
Wiesław Michnikowski przeżył żonę o osiem lat. Zmarł 29 września 2017 roku w wieku 95 lat. Pochowany został na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Choć jako aktor osiągnął wielki sukces, nie chciał, aby jego synowie wybrali tę ścieżkę. Lecz nie ustrzegł przed tym wnuków. Dzisiaj w tym samym zawodzie realizuje się Mateusz. Znamy go między innymi z filmu „Marzec ‘68” czy serialu komediowego „Krejzi Patrol”.
Polecany artykuł: