Śmierć jest wyjątkowo ciężkim przeżyciem. Niestety w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie odchodzą znakomici artyści. W listopadzie ubiegłego roku zmarł Jerzy Połomski. Jak się okazuje, jego odejście bardzo ciężko przeżyła jedna z mieszkanek domu, pani Alina. - Mamy nowych mieszkańców ale też dużo ludzi odeszło w przeciągu trzech lat, kiedy ja tu jestem. To jest bardzo smutne. Wszyscy w domu są przyzwyczajeni do tego, że ludzie odchodzą. Ja odejście Jerzego Połomskiego przeżyłam bardzo głęboko. Nie spałam ze 3 noce. Cały czas widziałam go przed oczami - powiedziała śpiewaczka w programie Moniki Tumińskiej, "Gwiazdy w Skolimowie".
Artystka, która swoją przygodę z Operetką Warszawską rozpoczęła w latach 50. ub. stulecia niegdyś mieszkała na warszawskim Mokotowie. Jej sąsiadem był Połomski. - Widziałam go przez okno mojego mieszkania jak szedł na zakupy - wspomina.
Alina Kaniewska-Krasucka próbowała nawiązać z piosenkarzem kontakt, kiedy ten wprowadził się do domu aktora w Skolimowie. Jak zdradziła w rozmowie z Moniką Tumińską, kontakt z twórcą hitu "Bo z dziewczynami" był bardzo utrudniony. - Dwa razy z nim rozmawiałam. Przyznał mi, że z nim kontakt jest bardzo trudny bo on źle słyszy. W ostatnim czasie zrobiło się z nim gorzej. Przypuszczam, że mu było bardzo ciężko. Mało wychodził do ludzi. Miał bardzo dobre warunki bo dostał pokój po księdzu Orzechowskim - opowiada śpiewaczka.
Artysta przed śmiercią złamał nogę w biodrze. - Rzeczą okropną jest, że starzy ludzi się często przewracają i to jest początek odchodzenia. Kości biodrowe się nie zrastają - dodaje zasmucona.
Cała rozmowa z Kaniewską-Krasucką dostępna jest poniżej artykułu oraz na You Tube Super Expressu ROZRYWKA.
Co jest w życiu NAPRAWDĘ ważne, a na co lepiej "machnąć ręką"?
Posłuchaj rad Krystyny Mirek, autorki książki "Uwierz w szczęście"!
Listen on Spreaker.