Katarzyna Kant-Wysocka skończyła filologię klasyczną, zna biegle grekę i łacinę. Kobieta interesuje się historią antyczną, niegdyś pracowała w bibliotece. Przyznała, że bardzo dużo czyta, prowadziła wiele szkoleń i warsztatów, a także pracowała jako marketingowiec. Teraz jej życie zawodowe wygląda zupełnie inaczej. Kobieta przyznała, że w wygraniu głównej nagrody w programie "Milionerzy" pomogła jej... Wikipedia.
- (...) Przygotowując się do "Milionerów", przeglądałam też… Wikipedię. Wyszukiwałam hasła losowo, na zasadzie: o, może to się przydać - powiedziała w rozmowie z WP Kobieta.
NIE PRZEGAP: Emerytury bez podatku. Decyzja zapadła!
Przyznała, że po wygraniu teleturnieju w TVN dopadło ją przytłoczenie. Nie wiedziała, czy poradzi sobie z faktem, że znajdzie się na świeczniku. W dodatku "Milionerzy" nagrywani są ze sporym wyprzedzeniem, a uczestnicy podpisują umowy, w których zobowiązują się do nie ujawniania tego, co zaszło na planie.
- To, jak zakończył się występ w teleturnieju, musiałam trzymać w tajemnicy dwa miesiące. Proszę sobie wyobrazić, że wiedział tylko mąż, który był ze mną na widowni. Nie mogłam powiedzieć rodzicom, przyjaciołom. A dopytywali, bo wiedzieli, że jadę na nagrania. Trzeba było tematu unikać, odpowiadać wymijająco na pytania. Każdy chciał wiedzieć, jak mi poszło, a ja nie mogłam nic mówić. Ciężkie to było. W szczególności na imprezach, podczas spotkań ze znajomymi, gdzie byłam w dobrym nastroju i bałam się wygadać (śmiech) - mówi Katarzyna Kant-Wysocka w rozmowie z portalem.
Katarzyna Kant-Wysocka wygrała teleturniej "Milionerzy". Nigdy nie zapomni dnia, w którym dostała przelew od TVN
Katarzyna Kant-Wysocka wyznała, że idąc do programu "Milionerzy" wcale nie liczyła na główną wygraną. Jej marzeniem było zdobycie gwarantowanych 40 tysięcy, które miała przeznaczyć na wkład własny do kredytu na własne mieszkanie, o którym marzyli z mężem od dawna. Jej mama również doradzała jej przed programem, by "brała 40 tysięcy i zbierała się do domu".
NIE PRZEGAP: Klaudia El Dursi błagała o pomoc dla jej syna, chłopczyk trafił do szpitala. Wiemy, w jakim jest teraz stanie
Zwyciężczyni wyznała, jaka dokładnie kwota wpłynęła na jej konto i kiedy.
- Nie jest to milion, potrącony jest przecież podatek. Dostałam kwotę pomniejszoną o 10 proc., czyli 900 tys. Do dziś pamiętam, jak dostałam ten przelew. Siedziałam w pracy wbita w krzesło. To było już po emisji odcinka w telewizji. Zobaczyłam kwotę na koncie i poczułam ulgę - mówi Katarzyna Kant-Wysocka.
Po takiej wygranej wiele osób z pewnością rzuciłoby pracę, ale nie pani Kasia, która dalej pracowała jako marketingowiec. Pieniądze z wygranej przeznaczyła na mieszkanie, które ostatecznie postanowiła zakupić bez kredytu na kilkadziesiąt lat. Przyznała, że to dało jej poczucie bezpieczeństwa.
NIE PRZEGAP: Dorota Gardias znowu przeżywa koszmar! Wydzwaniała do szpitali, żeby jej pomogli, to straszne!
- Odłożyłam też kwotę na start biznesu, miałam fundusze na bieżące potrzeby. Kupiliśmy psa i w mojej głowie narodził się pomysł na kurs groomingu, czyli strzyżenia i pielęgnacji psów. Oczywiście ten milion odmienił moje życie. Nie jest to kwota kosmiczna, ale mała też nie. Mogłam kupić mieszkanie i nie przejmować się kredytem hipotecznym, który byłby obciążaniem na wiele lat. Dało mi to poczucie bezpieczeństwa. Pomogło się też przebranżowić - mówi zwyciężczyni programu "Milionerzy".
Pani Kasia opowiedziała też, jaka była reakcja rodziny i przyjaciół na to, że jej konto zasilił milion złotych. Dziennikarka spytała ją, czy w takim przypadku pieniądze łączą czy dzielą ludzi?
- W moim przypadku łączą, jeśli chodzi o rodzinę i przyjaciół. Byli wielkim wsparciem dla mnie, cieszyli się razem ze mną. Jak patrzyłam na ich podejście, to płakałam z radości. To wsparcie było to dla mnie wzruszające. Okazało się właśnie w takiej sytuacji, jakich mam przyjaciół.
NIE PRZEGAP: W takich warunkach mieszka Monika Zamachowska z mężem. Daleko im do luksusów, skromne mieszkanie w starej kamienicy [ZDJĘCIA]
Mimo, że najbliżsi cieszyli się z jej wygranej i niczego od niej nie chcieli, to znalazły się osoby, które próbowały ją naciągnąć i to na grubą kasę!
- Obcy ludzie często traktowali mnie jako szansę na pomoc. I nie chodzi mi tu o zbiórki, bo takie zawsze wspierałam i wspieram. Ale dostawałam wiadomości typu: "pomóż mi, bo przegrałem na automatach, a ty masz teraz tyle pieniędzy". Kiedy odmawiałam, potrafili mnie atakować w wulgarny sposób. Przedwczoraj też dostałam prośbę na Instagramie. Dotyczyła spłaty długów i wyjścia na prostą - mówi Katarzyna Kant-Wysocka.
Pani Kasia przyznała, że przez pół roku, będąc kompletnie świadomą oszustwa, korespondowała ze złodziejem, który podawał się za żołnierza. Sprawę zgłosiła na policję i przestrzega innych, by nie dali się nabrać. Do tej pory udało jej się ochronić przed utratą oszczędności życia aż 42 kobiety! To postawa pełna podziwu!