Sierpień to miesiąc trzeźwości, październik oszczędzania, listopad zadumy, a co z wrześniem?
No właśnie, aktorzy Nowego Teatru pokazali, że potrzeba nam w drugiej połowie roku trochę szaleństwa. Wrzesień jest ku temu najlepszym czasem. Kończą się urlopy, a ludzie wracają do pracy pełni werwy. Można tę nadwyżkę energii spożytkować choćby na miłosne gry z pożądaniem w tle. I tak się też stało po premierze. Kiedy tylko odrobina alkoholu zaszumiała w głowie, atmosfera bardzo się rozluźniła.
Zobacz też: Szalona noc Magdaleny Cieleckiej: Ich dwóch - ona jedna
Taki nagły przypływ wyluzowania z pewnością wiązał się z treścią samej sztuki. Dotyczy ona problemów ograniczania wolności we współczesnym świecie i społeczeństwie. Takiego swoistego niewolnictwa norm społecznych. Więc skoro na deskach aktorzy borykają się z ograniczeniami wolności, po spektaklu tę wolność sobie rozszerzyli.